Czas na motocykl !
Gdy przeszło dekadę temu zaczynałem swoją przygodę z samochodami terenowymi nie miałem pojęcia dokąd „nowa zajawka” mnie zaprowadzi ! Nie wiedziałem, czy zakup pierwszego Land Rovera okaże się przelotnym romansem czy miłością do końca życia. Po tych wszystkich latach, po nieskończonej ilości imprez, przygód, napraw, wyjazdów a nawet po przesiadce na Toyotę mogę z całą pewnością powiedzieć, że 4×4 to samochód który zawsze będzie w moim garażu.
Ale człowiek to ciekawskie zwierze i zawsze chcę więcej. Teraz po trzech latach Passion4travel, po wysłuchaniu mnóstwa opowieści jak to wspaniale jest podróżować motocyklem zapragnąłem doświadczyć tego na własnej skórze i własnym tyłku !
Ponieważ niniejszy tekst jest pierwszym poświęconym temu tematowi należy się wszystkim małe wytłumaczenie. Prawo jazdy na motocykl zrobiłem w ubiegłym roku ! (2012) a 30-stke skończyłem wiele lat temu… więc niektórzy mogą sądzić, że to przejaw kryzysu wieku średniego! Mam nadzieję, że nie… ale cóż, nie mnie to oceniać. Pewne jest jednak, że nigdy nie osiągnę biegłości użytkowania tego sprzętu takiej jak ktoś kto zaczynał gdy miał 16 lat… trzeba sobie z tego zdać sprawę i zaakceptować! Co nie oznacza aby nie próbować!
No więc, zimą 2012/2013 stałem się posiadaczem pięknej białej Yamahy XT660Z Tenere. Dlaczego to a nie co innego? Cóż, z racji moich podróżniczo-terenowych pasji wszelkie choppery, ścigacze, cafe-racery odpadły w przedbiegach. Musiał to być sprzęt, który choć trochę nawiązuję do off-roadu. A co by o Tenere nie mówić to historię i legendę ma zacną.
Zanim wybór padł na Yamaha były długie dyskusję z kolegami i przyjaciółmi jakie mogą być alternatywy. Zdania były podzielone, moje doświadczenie żadne, względy praktyczne mieszały się z emocjami. A na wszystko, jak zwykle wpływ miał budżet. Generalnie rozważane były następujące opcje… a wraz z nim powody dla których odpadły.
No przede wszystkim dwie leciwe legendy Honda Africa Twin oraz Yamaha Tenere [i Super Tenere]. Niestety znalezienie Afryki w dobrym stanie graniczy z cudem, z Tenerą jest jeszcze trudniej… ale to byśmy jakoś przeskoczyli. Powiem szczerze, jako pierwszego motocykla bałem się czegoś dużego, ciężkiego i jednocześnie starego… chciałem jak każdy nowicjusz wsiąść i jeździć a nie zaczynać od remontu i zastanawiania się czy podane w ogłoszeniu 60K km to nie jest przypadkiem 160K km. I czy poprzedni właściciel zmieniał olej czy tylko mówił, że zmieniał. Opinie kilku doświadczonych jeźdźców były jednoznaczne… powyższe sprzęty są super. Ale to jest wybór dla kogoś kto wie czego i dla czego chce taki motocykl. Dla nowicjusza lepszy będzie nowszy sprzęt (np. abs)
Oczywiście przez myśl przeszedł duży GS (kilku znajomych ma takiego więc się napatrzyłem] ale… please… to nie jest [moim zdaniem] sprzęt dla kogoś kto ledwo odebrał prawo jazdy ! Za duże, za ciężkie, za DROGIE… no i za bardzo ostentacyjne.
Były rozważania nad F800 GS, bardzo mi się podoba (!!!) ale też się go bałem… że, za mocny, za szybki… prawie 90KM mocy… zajebisty. Ale najpierw trzeba wiedzieć czy podróżowanie motocyklem to coś na dłużej, czy tylko przelotna zajawka. Jeśli „wsiąknę” w temat to 800GS na pewno jest na short-liście.
W analizach pojawiła się oczywiście Honda TransAlp… ale… mi się ona nie podba wizualnie i koniec. Dobra, wiem, zachowuję się jak panienka ale trudno. Pewnie to świetny sprzęt ale ja się o tym nie przekonam.
No i na końcu patrzyłem na Suzuki V-Storm… internet pełen jest testów jaki to cudowny i uniwersalny motocykl. Ale coż, patrzyłem, patrzyłem… Nie.
I tak na placu została Yamaha. Najsłabsza z tego wszystkiego, najmniejsza, do tego singiel. Ale moim, naiwnym zadaniem sprzęt o wielkim sercu. To, że lekka (well… lekka jak lekka 200kg) to dla mnie wielka zaleta… spokojnie podnoszę ją z gleby [sprawdzone, ale o tym później]. To, że ma ABS tak niekoszerny w terenie… dla mnie mega zaleta – także sprawdzone. W końcu to, że ma tylko 48KM to też super! Popełniam jeszcze mnóstwo błędów i wolę jechać wolniej niż sprzęt, który sam mi z pod tyłka odjeżdża. Na razie te 48KM to i tak jest dla mnie KOSMOS. Pamiętajmy, przez lata jeździłem LR Discovery a on rzadko kiedy przekraczał 100-ke a i to dopiero po 10 minutach rozpędzania.
No i last but not least. Cholernie ale to cholernie mi się ten motocykl podoba.
Tak więc drodzy koledzy i koleżanki. Trzymajcie za mnie kciuki. Mam nadzieję, że z wieloma z Was uda mi się pojeździć.