Życie w podróży – wywiad z Wojtkiem Ilkiewiczem i Wiolą Hutnik
Jak rozpoczęła się wasza podróżnicza przygoda? Kiedy to było i dokąd pojechaliście na pierwszą wyprawę?
Wojtek: Moja przygoda rozpoczęła się już w latach młodzieńczych, kiedy to jeszcze jako nastolatek dosiadałem siodełka motoroweru “Komar”. Już na tym skromnym dwukołowym pojeździe napędzanym małym silniczkiem o mocy 1,5 KM przejechałem i zwiedziłem pół Polski.
Następnie przeszedłem całą motoryzacyjną drogę, z prawdziwymi motocyklami. Od najmłodszych lat podróżowanie, najpierw z rodzicami, a później samodzielnie (rowerem, “komarkiem”, motocyklem, samochodem), podróżowanie było stałym elementem mojego życia. Powrót do motocykla, nastąpił w momencie, kiedy na rynku pojawiła się możliwość zakupu niezawodnych – powiedzmy – “zachodnich” motocykli.
Najpierw powróciłem do motocyklowych podróży po naszym kraju na motocyklu Honda Magna VF 750 C. Natomiast prawdziwe wielkie wyprawy rozpoczęły się od uczestnictwa w 2001 roku w pierwszym Rajdzie Katyńskim na trasie: Katyń, Ostaszków, Moskwa, Wilno. Podczas tej podróży odkrywałem uroki i wielkość Rosji. Przejazd odbywał się bez wstępnego rozeznania i doświadczeń w poruszaniu się po terytorium niegdyś szczelnie zamkniętego kraju – tak na prawdę jechałem trochę w ciemno, nie wiedząc co mnie po drodze spotka i jakie przeszkody będzie mi dane pokonywać.
Efektem i konsekwencją udziału w tej wyprawie był wyjazd w 2002 roku nad Bajkał. W ciągu 40 dni pokonałem na motocyklu BMW R 650 GS Dakar 19 tys. km. Podczas drogi powrotnej na Ukrainie, w Charkowie i Kijowie załatwiałem zakwaterowanie i przecierałem szlaki dla II Rajdu Katyńskiego. Będąc nad Bajkałem intuicyjnie czułem, że to nie jest ostatni raz, jak później się okazało już cztery razy dotarłem tam i to na motocyklu, nadal myśląc że to nie ostatni raz – nooo może, na motocyklu to rzeczywiście już ostatni? W następnym roku znowu Rosja, kraje nadbałtyckie, Ukraina (Bukowina), Rumunia (Bukowina, Transylwania) oraz Bułgaria, którą spenetrowałem bardzo dokładnie. Po tym sezonie postanowiłem podjąć próbę przygotowania motocyklowej wyprawy dookoła Świata. Ruszyłem na trasę motocyklem BMW R1150 GS i przebyłem 74800 km w okresie 11 miesięcy: http://www.wimdookolaswiata.pl/home.htm
Aby nie pominąć pewnych obszarów globu w 2006/07r ruszyłem w następną podróż wokół świata. Podczas tej podróży odwiedziłem 40 państw, szczególnie dokładnie spenetrowałem Australię i Nową Zelandię na zakupionym tam motocyklu BMW R1150GS. Wiele informacji o tej podróży znajdziecie na www.wimdookolaswiata.pl
Już w następnym 2008r było 21 tyś km przebytych terenową Toyotą Hilux, którą zakupiłem w Buenos Aires. Przemieszczałem się po terenie Argentyny, bezdrożach Patagonii, Chile, Boliwii z jej surowym i niedostępnym Altiplano oraz wielokrotnie przekraczałem wysokie andyjskie przełęcze. Ktoś może zapytać: “Dlaczego ponownie wyprawa dookoła Świata?”- odpowiadam: za pierwszym razem po to by sprawdzić, czy aby Ziemia jest naprawdę okrągła, a za każdym następnym to jakaś chęć powrotu, jakiś niedosyt z tego czego nie udało się zobaczyć i odwiedzić w tych poprzednich wyprawach!
Trzecią już, choć tym razem nie w pełni motocyklową wyprawę wokół świata, realizuję wspólnie z Wiolą, z którą w okresie ostatnich trzech lat odbyłem wiele wspaniałych podrózy. Łącznie z tą najtrudniejszą odbytą w 2011r przez Azję Centralną nad Bajkał: http://www.wojtektravel.pl/index.php/wyprawy/6-projekt-azja-centralna/ Tak więc ta obecna – Ameryka Południowa – jest ukoronowaniem wielu miesięcy przygotowań oraz wykorzystaniem nabytego doświadczenia z poprzednich podróży co do tej pory pozwoliło mi przebyć pojazdami 94 kraje naszego globu.
Wiola, jak Ty postrzegasz podróżowanie?
Wiola: Kiedy poznałam Wojtka nie sądziłam, że tak łatwo zrezygnuję z fanatycznej jazdy rowerem na korzyść motocykla. Wiele lat jazda rowerem była nieodłączną częścią mego sposobu bycia. Po pewnym czasie uświadomiłam sobie, że najlepszym środkiem do poznawania świata na wielu płaszczyznach, nie jest ani rower, ani samochód, lecz jest nim motocykl. Po wielu wyprawach, które wspólnie odbyliśmy, pewnikiem jest, iż podróże poprzez wrażenia rozwijają świadomość, rozbudowują emocje, pozwalają zobaczyć i poznać inność tego świata. Z każdej podróży wracam z poważnym bagażem zdobytej wiedzy i doświadczeń, których nie można kupić ani pożyczyć. Podczas wypraw dominuje jedna wielka zaleta, żaden dzień się nie powtarza. Tak wielu ludzi czeka na granicy miejsc, które odwiedza tylko we śnie, czasem brakuje odwagi za którą niejednokrotnie trzeba zapłacić, bo strach jest za darmo, a czasem potrzeba takiego kogoś jak Wojtek, by zasiał entuzjazm i wiarę, że da się, że warto, że trzeba podróżować by poznać swoje miejsce na ziemi. Tak więc kiedy wiatr pogania los, a świat nie czeka, pakuję się na kolejną wyprawę by powrócić znów taką samą, a jednak inną…
M.G. Podróżujecie po świecie motocyklem i samochodem, który środek lokomocji jest waszym ulubionym.
Wiola. Motocykl uważamy jako wspaniałe narzędzie do podróżowania, ale musimy tu wyraźnie powiedzieć, że sama jazda na motocyklu to nie jest to, co najważniejsze i co daje maksimum satysfakcji – najważniejsze jest podróżowanie, bycie bezpośrednio w otoczeniu natury, niczym od niej nie odizolowanym.
Podróżowanie na motocyklu to odbieranie bodźców, których nie da się odbierać jadąc innymi środkami lokomocji. Mamy tu na myśli zapachy, temperaturę a nawet wilgotność powietrza. Te doznania odbieramy wszystkimi zmysłami – również poprzez skórę! Jak wspomnieliśmy motocykl jest wspaniałym narzędziem do podróżowania, ale innych form poznawiania świata także nie odrzucamy. Teraz podróżujemy autem terenowym. Daje ono więcej swobody w poruszaniu się po bezdrożach szczególnie gdy przez wiele dni nie mamy kontaktu z cywilizacją i możliwością uzupełnienia zapasów.
Samochód jaki posiadacie (Hilux) nie jest oczywistym wyborem globtroterów, na ogół są to Land Rovery Defendery lub Toyoty Land Cruiser. Dlaczego więc Hilux? Jak się spisywał na trasie?
Po pierwsze, nasz Hilux to nowy pojazd w cenie adekwatnej do walorów trakcyjnych, możliwości załadunku, wygody podróżowania oraz możliwości odpowiedniej zabudowy na pick-upie. Po drugie, jest to najbardziej popularny na świecie model Toyoty, który można zobaczyć na każdej drodze obu Ameryk, Azji, Afryki, Australii i Europy wytwarzany w Argentynie, Południowej Afryce i Japonii, co daje łatwość obsługi, ewentualnych napraw i dostępności części.
Mieliśmy tego najlepszy przykład w Argentynie, gdzie po zatarciu się krzyżaka na wale napędowym w pierwszym napotkanym przydrożnym warsztacie wymieniono nam go w ciągu godziny i co najważniejsze, właściciel miał go na półce z zapasowymi częściami, a cena za usługę i części była połową ceny którą należałoby zapłacić w Polsce. Nasza Toyota ma obecnie 76tys. km w połowie przejechanych bezdrożami, a oprócz kłopotów z krzyżakiem i czyszczeniem tylnych bębnów z zastygłego błota po przejeździe brazylijskiego Pantanalu (ABS – źle funkcjonował), żadnych innych awarii nie było.
Na zdjęciach widać, że Hilux jest nieco przebudowany. Jakie modyfikacje zastosowaliście? [zawieszenie, koła, nawigacja, spanie, etc]
Faktycznie, jest ona nieco tuningowana i dostosowana do pokonywania długodystansowych tras w trudnym, surowym terenie. Przede wszystkim posiada wzmocnione zawieszania australijskiej firmy ARB (sprężyny, resory i amortyzatory) co dało podniesienie prześwitu o około 5cm. Zderzaki przystosowane do podnoszenia pojazdu „liftem” , przedni z wyciągarka elektryczną. Koła plus dwa zapasy odziane w ogumienie BFGoodrich A/T (cztery obecnie po tym przebiegu wymienione na koreańskie Hankook A/T – dwie zakupione w Ekwadorze, dwie w USA – mam co do nich jak najbardziej pozytywną opinię!)
Nawigacja: Garmin Zumo 550, który używamy również na motocyklu, jako najlepszy model wodoodporny. Mapy Ameryki Łacińskiej dostarczyli przyjaciele z Buenos Aires. Spanie: dachowy dwuosobowy namiot niemieckiej firmy Autocamp.
Do tego dodatkowe 150 l paliwa, 80 l wody, specjalna zabudowa plus wiele dodatkowego wyposażenia, usprawnień i przeróbek to pokrótce obraz sprzętu, którym się przemieszczamy
A motocykl, wyprawowa klasyka BMW GS… dlaczego ten model, jakie zmiany, czy wybrali byście coś innego?
Po wielu próbach wybrałem BMW R1150GS, a raczej dwa identyczne motocykle, które brały udział w wyprawie. Jednym pokonałem trasę z Polski przez Ukrainę, Rosję, z jej rozległą i niesamowitą Syberią. Drugi motocykl wysłałem z Polski samolotem do znajomych na Alaskę i kontynuowałem nim dalszą podróż, aż do powrotu do kraju (Alaska, Kanada, USA, Meksyk, Gwatemala, Honduras, Nikaragua, Kostaryka, Panama, Ekwador, Peru, Boliwia, Chile, Argentyna, Urugwaj, Brazylia, Senegal, Mauretania, Maroko, Hiszpania, Portugalia, Francja, Włochy, Austria, Niemcy). Moim pierwszym motocyklem powrócił z Władywostoku do Polski mój kolega wraz ze swoją dziewczyną, którzy przybyli tam koleją transsyberyjską. Osobiście oba motocykle przygotowałem do podroży i wyposażyłem w odpowiedni sprzęt: uchwyty, kufry, sakwy i wszystko to, co było potrzebne w tak dalekiej wyprawie.
Obecnie zdzieram już drugi egzemplarz nowej wersji GS-a 1200 Adventure, nadal twierdząc, że jest to najlepszy model którym można realizować długie podróże w dwie osoby. Co do jakości obecnego modelu mam więcej zastrzeżeń, starsze egzemplarze obecnego modelu miały nieco „chorób wieku młodzieńczego” – obecnie wyeliminowane! (łożyska tylnego dyferencjału, awarie teleskopów z ESĄ).
Jestem wierny tej firmie i nadal będę właśnie ten lub poprzedni model R1150GS
polecał motocyklowym podróżnikom. Jeśli ktoś zamierza podróżować w pojedynkę to polecam mniejszy model BMW R800GS – testowałem, bardzo udana wersja zastępująca mój pierwszy model R650GS Dakar, którym w 2002r podróżowałem po raz pierwszy przez Syberię nad Bajał.
Ameryka Południowa… czy to kontynent jednorodny czy każdy kraj jest zupełnie inny? Czy można generalizować… „byłem w Ameryce Południowej” czy trzeba być bardziej precyzyjny?
Ameryki Południowej nie można nazwać kontynentem jednorodnym, każdy kraj jest zupełnie inny i generalizowanie byłoby opinią krzywdzącą. Mamy trzy odrębne spuścizny cywilizacyjne po kolonizatorach.
W większości to byłe kolonie hiszpańskie, ale jest również po-portugalska Brazylia i pomiędzy deltami Orinoko i Amazonki, nad Atlantykiem Gujana o charakterze przypominającym bardziej tereny Afryki z mieszanką ludności ze wszystkich koloni brytyjskich.
Położenie danego kraju ma wielki wpływ na ludzi żyjących tam, tak więc kiedy jedni żyją w wysokich Andach, inni przy brzegach rzek lub wręcz na plażach. Kiedy jedni żyją w nadmiernym luksusie, inni prowadzą nierówną walkę o przetrwanie. Są też przypadki kiedy praca nie jest koniecznością, gdyż to zmartwienie rządu. Należy tu również dodać o wpływach cywilizacji prekolumbijskich ze wszystkimi religijnymi wtrąceniami, które w pewnym sensie i zakresie nadal funkcjonują odróżniają poszczególne części tego kontynentu.
M.G. Podróżując po Ameryce trzymaliście się głównych dróg czy decydowaliście się na bardziej wymagające trasy terenowe?
Wojtek. Ameryka Południowa, a w szczególności Andy to wspaniała przestrzeń do off-roadowych przygód. Argentyńska, kultowa droga Nr.40 po wschodniej stronie Andów i przekraczanie tego pasma w poprzek do Chile praktycznie każdym dostępnym przejściem gdzie posterunki graniczne niejednokrotnie znajdują się nawet 200km od faktycznej granicy wytyczonej na przełęczach położonych blisko 5000 m.n.p.m.
Cała Boliwia, a w szczególności Altiplano to totalne bezdroża, Peru i Amazonia Peruwiańska aż po Ekwador. Nie wspomnę o wenezuelskiej Gran Sabanie, przejazdach po dżungli amazońskiej z Brazylii do George Town w Gujanie, Surinam, Amazonia brazylijska i Pantanal, oraz niedostępne tereny Gran Chaco na pograniczu Argentyny i Paragwaju. Podróżując najczęściej bezdrożami mieliśmy więcej szans na zobaczenie tego co istotne, czyli prozy życia przeciętnego obywatela, jego plany, zmartwienia, radości i możliwości utrzymania rodziny, najczęściej wielodzietnej. Są kraje które nie dają wyboru drogi i trzeba jechać tym co jest, czyli błotem, piaskiem, szutrem, po skałach co jest tam niejednokrotnie uznawane za drogę główną.
M.G. Jakie jest wasze odczucie dotyczące bezpieczeństwa turystów w Ameryce? Czasem słyszy się, że Kolumbia czy odległe rejony Brazylii mogą być nieprzyjazne.
Jeśli idzie o bezpieczeństwo, to tutaj w pewnym zakresie możemy generalizować, czyli we wszystkich dużych miastach należy szczególnie uważać, używać wyczucia doświadczonego turysty i mieć jak to się mówi: „oczy naokoło głowy”. Jeśli by podawać przykłady, to najbardziej niebezpiecznymi krajami jest spory zurbanizowany fragment Wenezueli i Brazylia gdzie zostałem pod rygorem przystawionej lufy pistoletu pozbawiony aparatu fotograficznego.
Tu rada: nie próbujmy udawać twardziela, należy oddać co żądają, gdyż nasze życie ma bezcenną wartość , a to są w większości, bezwzględni młodociani bandyci W miasteczkach i wioskach można czuć się bezpieczniej, ale i tak nie wskazanym jest podróżowanie jak i spacery po zmroku. Jeśli chodzi o Kolumbię, to przyszedł czas by złamać stereotyp o wielkim niebezpieczeństwie. W chwili obecnej to najbardziej przyjazny kraj i najpiękniejsze wspomnienia mamy właśnie z Kolumbii, biorąc pod uwagę wszystko, również bezpieczeństwo.
Pytanie które musi paść… Wasze najbardziej niesamowite przeżycie w podróży?
Jak wiemy każda podróż ma w sobie coś takiego, co powoduje dreszcz emocji, a jeśli idzie o Amerykę Południową, to jest ich tyle, że trudno by wymieniać. Każdy kraj zaskoczył nas czymś wyjątkowym, w każdym z nich wielokrotnie mieliśmy „wielkie oczy”, oczywiście z wrażenia bądź szoku. Trudno podać jeden przykład, łatwiej byłoby stworzyć ranking, co było bardziej, a co mniej niesamowite. Nie ma takiej wagi aby to zmierzyć lub zważyć, ale może aby dać próbkę takich miejsc, to znalazłby się tam z pewnością wenezuelski, najwyższy wodospad świata Salto Angel i cała wyprawa w to miejsce, jak również podróżowanie łodzią po delcie Orinoko. To bardzo szeroka i długa lista
Gdybyście innym podróżnikom mieli udzielać rad dotyczących Ameryki?
Większość ciekawych miejsc ujęliśmy we wcześniejszych wywodach, jednak gdyby
udzielać rad, to zapewne wszystkie zawarte są w naszej książce „Drogami i bezdrożami Ameryki Południowej”, tam wskazujemy na to co warto zobaczyć, a czego nie warto, jedno jest pewne, że podróżując, należy trzymać się pewnych zasad. Podstawowe z nich to, zabezpieczenia w formie wcześniejszych szczepień, repelenty na komary, latarki, zapas wody i suchy prowiant, zachowanie ostrożności z bezwzględnym poszanowaniem cennych rad dawanych przez tubylców. Trzeba nauczyć się grzecznie odmawiać i nie stresować się niejednokrotnie napastliwym propozycjom, różnego typu. Ameryka Południowa ma wiele do zaoferowania, co nie znaczy, że akurat my, mamy to wszystko kupić. Najbardziej przydatnym gadżetem jest oczywiście plastikowa karta np. Visa lub Master Card, a urządzeniem „czołówka”, bez nich lepiej nie ruszać się z miejsca.
Wasz samochód został w Stanach. Rozumiem, że kolejny etap to Ameryka Północna, a dokładniej? Jaka jest planowana trasa? Kiedy ciąg dalszy wyprawy?
Właśnie jesteśmy na etapie rezerwacji biletów lotniczych i planujemy powrót na trasę końcem czerwca, a plan to: wjazd i zwiedzenie większości parków narodowych w zachodnie części USA, powiedzmy od Gór Skalistych po Pacyfik, przejazd na Alaskę i najbardziej na północ wysunięty punkt kontynentu, pokonanie północnych terenów Kanady powyżej Wielkich Jezior i kolejna przerwa w podróży. Teraz musimy godzić jeden letni sezon na motocyklowe i samochodowe wojaże, skończył się komfort czasu kiedy podczas naszej zimy w Ameryce Południowej mieliśmy lato!