Toyota Land Cruiser. Prosto z salonu na trasę Dakaru.
Tak, tytuł nie kłamie! Może jest troszeczkę na wyrost ale niewiele. Przez ostatnie lata legenda Dakaru tworzona jest przez dysponujące milionami dolarów zespoły Volkswagena, Mitsubishi, BMW (X-Raid) czy amerykańskiego oryginała Robbiego Gordona. Podczas każdej kolejnej edycji kanały telewizyjne raczą nas obrazkami pokazującymi zmagania pierwszej 10 zawodników. Jak to jest możliwe, że co roku do rajdu zapisanych jest kilkuset kierowców a my w telewizji widzimy tylko dziesięciu no może piętnastu?
A gdzie pozostała setka? Przecież Oni i One też ścigają się w tym najbardziej wyczerpującym rajdzie świata? Przecież Dakarowa kawalkada nie składa się tylko z granatowych VW i czerwonych Mitsubishi? No właśnie a tak właściwie to jakie samochody jadą w Dakarze? Przecież niemożliwością jest aby każdy uczestnik wykładał na samochód tyle co wyżej wymienione zespoły. I nie wykłada! Nie wdając się w szczegóły w Dakarze startują dwie klasy samochodów. Klasa T1 tzw. prototypy gdzie inwencja twórców i rachunki podpisywane przez ich księgowych nie znają granic oraz klasa T2 czyli samochody seryjne. I tu dochodzimy do sedna. 80% uczestników Dakaru ściga się w seryjnych samochodach! Tak, tak seryjnych. Kupionych u dealera Toyoty, Nissana lub innego Mitsubishi są następnie lekko modyfikowane i gotowe do jazdy w Dakarze. Właśnie taka seryjna, lekko zmodyfikowana Toyota Land Cruiser po raz pierwszy pojawiła się w barwach polskiego zespołu TerraTrek.
Zespół TerraTrak zdecydował się na zakup tego samochodu po swojej niezbyt udanej przygodzie z Land Roverm (klasa T1) oraz pod wpływem nieubłaganej statystyki według której większość Toyot dojeżdża do mety oraz zajmuje czołowe lokaty w klasie T2.
Land Cruiser 120 to model dobrze znany z ulic Warszawy, Krakowa czy Gdańska.
Każdego dnia mijamy taką Toyotę zaparkowaną pod galerią handlową lub restauracją. Co więc wyróżnia LC120 w kasie T2.
Samochód jest pozbawiony jakichkolwiek umilaczy życia. Jest absolutnie odarty ze wszystkiego co niepotrzebnie dodaje kilogramów, nie służy jeździe a zostało zamontowane aby było milej. Nie ma żadnych wygłoszeń, żadnej klimatyzacji, żadnego radia. Boczki przednich drzwi są zastąpione gładką aluminiową blachą, szyby w tylnej części nadwozia także zastąpiono cienką alu-blachą. Funkcję klimatyzacji spełnia mały chwyt powietrza zamontowany na dachu nad przednią szybą oraz otwarte okna (gdy to możliwe). Zabawnie w tym spartańskim wnętrzu wyglądają przyciski do elektrycznie opuszczanych szyb. Ale z drugiej strony nie ma się co dziwić, LC 120 nigdzie nie występuję w wersji z korbkami a przecież to ma być seryjny pojazd.
Bardzo dużo uwagi przywiązano do kwestii bezpieczeństwa.
Cała kabina jest chroniona rozbudowaną, hologowaną przez FIA klatką bezpieczeństwa, fabryczne fotele zostały zastąpione lekkimi rajdowymi kubełkami wraz z 5-punktowymi pasami bezpieczeństwa. Zainstalowany został sportowy system gaśniczy, który w razie potrzeby może zostać uruchomiony przez któregokolwiek z członka załogi. Sportowego obrazu dopełnia stanowisko pracy piloty gdzie znajduje się miejsce dla gps?ów oraz metromierzy. Bezpośrednio za plecami załogi znajduje się ognioodporna przegroda oddzielająca kabinę od tylnej części samochodu.
Patrząc na przestrzeń jaką w normalnym Land Cruiserze zajmuje tylna kanapa i wyściełany welurem bagażnik można być nieco zaskoczonym. W naszej T2 znajdziemy tam 350 litrowy zbiornik paliwa, cztery koła zapasowe, cztery trapy, łopatę, kompresor oraz specjalne szufle do wygarniania piasku z pod samochodu. Wydaje się tego wszystkiego dużo ale w rzeczywistości pozostaje tam mnóstwo wolnej przestrzeni. Widać, że celem konstruktorów było włożenie wszystkiego co niezbędne i ani drobiazgu więcej.
Dalsze modyfikacje znajdziemy gdy zajrzymy pod spód samochodu.
Zasadniczą zmiana jest zastąpienie powietrznych miechów tylnego zawieszenia, które występują w większości spotykanych na Europejskich dragach LC na potężne sprężyny oraz zastosowanie dwóch wyczynowych amortyzatorów na każde koło. Wszystkie newralgiczne elementy podwozia chronione są przed uderzeniami kamieni specjalnymi osłonami.
Pod maską nie widać żadnych zmian. Nie widać, ponieważ nic istotnego nie uległo tam zmianie. Znajduje się tu dobrze znany silnik D4D a jedyną zmianą jest sportowy komputerem dający teraz ca. 210KM oraz mocniejsze sprzęgło ceramiczne. Aby uodpornić samochód na ewentualne przeszkody wodne i wszechobecny pył założono klasyczny Safari Snorkel.
I to tyle, koniec, finał.
Skrzynia biegów standardowa prosto z salonu, reduktor standard, silnik standard. Mosty, półosie, łożyska, rama wszystko standard. Żadnych dodatkowych blokad, chłodnic oleju, mocniejszych wałów napędowych, innych wahaczy, etc.
Jako użytkownikowi Land Rovera nie mieści mi się to w głowie!
Na początku pisałem, że aby wystartować w Dakarze w klasie T2 wystarczy kupić samochód w salonie i lekko go zmodyfikować. Czy wyżej opisane modyfikacje są ?lekkie?? Zależy jak na to spojrzeć? Z pewnością można jednak taki samochód kupić. Wystarczy wykonać telefon do Toyota France Competition i zrobić przelew na 160 tyś euro.
text: Marcin Gerc
Foto: Kuba Kmita i Marcin Gerc