Subaru Forester. W prostocie siła.
Subaru Forester na stałe wtopił się w motoryzacyjny pejzaż. Magia rajdowej marki, oryginalne rozwiązania konstrukcyjne, doskonałe właściwości jezdne i wszechstronne nadwozie zyskały temu modelowi grono wiernych miłośników na całym świecie.
Od roku 2008 dostępne jest kolejne wcielenie tej udanej konstrukcji.
W parę dni po premierze w Genewie mieliśmy okazję testować ten samochód na zróżnicowanych drogach Grecji.
Zanim zobaczyłem prawdziwy samochód, jak wszyscy dziennikarze miałem możliwość wysłuchać krótkiej prezentację czegoż to nowego i wspaniałego producent nie włożył do tego modelu. Nie to jednak było najciekawsze. Najciekawszy był układ napędowy nowego Forestera, wyjęty z samochodu i ustawiony w hotelowej sali konferencyjnej. Chyba nie tylko mnie interesował on najbardziej. Zwłaszcza, że nie często widzimy pozbawione nadwozia przednie i tylne zawieszenie, skrzynie biegów i silnik. A wszystko to czyste i lśniące.
Oglądając szczegóły napędu nowego Forestera uderzyła mnie jedna rzecz. Patrzyłem na to wszystko i dokładnie wiedziałem co do czego służy! Proszę się nie śmiać! Ile to razy zaglądając pod maskę najnowszych samochodów widzimy tylko gładką, szarą tafle plastiku! Ile razy spoglądać na pneumatyczne zawieszenie współczesnych terenówek zastanawiamy się; do czego ten zaworek, ten kabelek, ten czujniczek? A tu, silnik to silnik 2.0 boxer, przednie zawieszenie to klasyczne kolumny McPhersona, tylne zwieszenie normalne sprężyny, do tego dobrze nam znane z klasycznych konstrukcji mocowania oparte na gumowo metalowych tulejach. Wszystko to sprawia bardzo dobre i solidne wrażenie. Żadnych udziwnień i niesprawdzonych wynalazków. Porządny metal.
Oczywiście jak to bywa u Japończyków każdy element jest nowocześniejszy i bardziej dopracowany niż w poprzedniej wersji. Tu trochę szerzej, tam inny kont, jeszcze gdzie indziej przeprojektowane mocowanie. Ale Subaru Forester to dalej normalny samochód a nie komputer na kołach.
Czas zacząć jazdę.
Siadam za kierownicą bardzo bogatej wersji XS dodatkowo wyposażonej we wszystkie opcje ekstra: automatyczną skrzynie biegów, szklany dach, skórzaną tapicerkę, uruchamianie bez kluczyka, elektrycznie ustawiane siedzenia, etc. Słowem samochód ze wszystkim czego dusza zapragnie. Na początku jazda jest oczywiście przyjemna ? bo niby jaka może by być?! Ale z czasem, wraz z mijającymi kilometrami i zmieniającą się drogą zaczyna być gorzej. Coś w tym samochodzie nie gra. Niby wszystko jest na miejscu ale gdzieś zagubiona została idea Subaru. Prosty, mocny samochód. Automatyczna skrzynia biegów, mimo że nazwana Prodrive to zupełnie nieporozumienie! Opóźnienie w zmianie biegów jest olbrzymie i nawet tryb sekwencyjny niewiele zmienia. Na zakupy czy wyjazd z dziećmi na ferie pewnie wystarcza, ale to jest Subaru. Ten samochód kupuje młody ojciec rodziny dla siebie! Dzieci wozi przy okazji.
Skórzana tapicerka, szklany dach, przycisk start/stop to fajne gadżety ale tym się nie jeździ. To ma tylko osładzać życie a nie stanowić jego istoty. Zwłaszcza, że żaden z gadżetów nowego Forestera nie jest jakiś niesamowity czy odkrywczy. Ot, po prostu opcja z cennika dodatkowego wyposażenia.
Z takimi raczej smutnymi przemyśleniami dojechałem do miejsca gdzie następowała zmiana samochodów. Tym razem dla kontrastu wsiadłem do wersji podstawowej.
I świat zrobił się różowy!
Niby jest bardziej ubogo, zwykły kluczyk, zwykła tapicerka, fotele ręcznie ustawiane, brak rozbudowanego komputera czy nawigacji. Gadżetów brak – funkcjonalność pozostaje. Nadwozie to samo, zwieszenie to samo. I oto chodziło! Ten samochód musi taki być! Manualna skrzynia jest super! Do tego wyposażona ? w tak przez nas lubiany ? reduktor. Gdy w poprzednim modelu (XS) miałem wrażenie, że ktoś zabrał Subaru jego duszę tak tu czułem, że tą duszę Subaru odzyskało. Autostrada, proszę bardzo. Kręta, wąska serpentyna ? jeszcze lepiej. Z góry, hamowanie silnikiem, ostry zakręt, redukcja do 2-jki i gaz na wyjściu. Żadnego opóźnienia, dobry ślinik plus stały napęd na 4 koła i samochód rwie do przodu. I oto chodzi!
A gdy wjedziemy na polną, szutrową drogę poprzecinaną koleinami to zabawa wchodzi na jeszcze wyższy poziom. Tu możemy docenić duży prześwit Forestera i jego doskonale zestrojone niezależne zawieszenie. Nie doskwiera nam brak szklanego dachu, za to cieszymy się z płasko położonego boxera. Naprawdę, na takie drogi został ten samochód stworzony. I takimi drogami ojciec rodziny powinien wozić swoje pociechy do szkoły.
Świadomie pomijam jakiekolwiek odniesienia do możliwości terenowych Subaru Forestera. W przypadku samochodów tzw. crossover mówienie o kontach wejścia czy zejścia albo wykrzyżu osi to nieporozumienie. Nie o to w nich chodzi.
Dlatego jeśli chcesz samochód dla siebie, ale rodzinie będziesz udowadniał że to rozsądne kombi to nie wydawaj kasy na gadżety. Kup wersję podstawową z manualną skrzynią biegów. A za zaoszczędzone pieniądze zabierz dzieci na wakacje koniecznie jadąc polnymi drogami.
Text i foto: Marcin Gerc