Po bezdrożach Polesia
Czyli jak zrobić udany offroad we freestyle, spotkać kniazia w XXI wieku, cofnąć się w czasie o trzydzieści lat oraz zobaczyć jak odzyskiwano ziemię uprawną i łąki metodą pierwotną.
Górski ukraiński offroad o różnych porach roku już mi się udało poznać, czas zatem na nieco inne krajobrazy, ale też w krainie mlekiem i miodem płynącej dla pasjonatów tego rodzaju atrakcji.
Wiosna AD 2015 jest dość sucha, dlatego mało spotkać było przejazdów przeprawowych, niemniej te, które się przytrafiły zostawiły po sobie znaki na samochodach. Niestety w ukraińskich lasach jest zdecydowanie większy śmietnik niż w Polsce. Tak! Naprawdę, chociaż nasze lasy też wołają: człowiecze puknij się w swój mały rozumek zanim porzucisz wypchany plastikowy woreczek w pobliskim zagajniku! Efekt takiej działalności jest taki dla samochodów, że w większych drogowych kałużach można wyłowić nie tylko kije wbijające się w chłodnice, ale i worki z-niewiadomo-czym wczepione w podwozie, czy cieniutkie druty, które owinąwszy się na piastach utworzyły zwojnicę, dodając finezji kołom. Jak się później okazało nie tylko nam się przytrafił dodatkowy balast na kołach.
Fot. Piotr Burzyński,
Ale nic to wszystko w obliczu oblicz ludzkich, jakie mieliśmy okazję podziwiać. Życie człowieka, szczególnie w krainie, gdzie zagina się czasoprzestrzeń a czas płynie zdecydowanie wolniej, jest zapewne proste i zarazem trudne, ale dla przejezdnych wsysające swoją odmiennością. Na twarzach zmęczonych warunkami i pracą ludzi widać, pomimo wszystko, szczery uśmiech i przyjazne nastawienie. Chcą się cieszyć każdą chwilą odmienną od codzienności rozświetlając twarz promiennym uśmiechem na widok obcych. Swoje szare, wysłużone ubrania ubarwiają kolorowymi elementami, a buro-szare chaty malują na świeże kolory. Autoterapia miejsca i czasu.
Fot. Piotr Burzyński,
Dość mocno zaskoczyło mnie, ale i zasmuciło jednocześnie to wypalanie traw: płoną wielkie połacie łąk, płoną zagajniki, płoną wzdłuż płotów, obejść i wkoło drogi; płoną w zonie i płoną niedaleko rezerwatu ścisłego. Swąd spalenizny, popiół, żar i czarno-szary kolor są wszędzie, no tak, przynajmniej maja ekologiczny środek do odkażenia ran – popiół.
Fot. Piotr Burzyński,
Znów niezapomniane wrażenia, przeżycia i pomimo, że offroadu nie było za dużo i nie był ciężki (odważyłam się prowadzić dłuższy czas). Chce się tam wracać, odkrywać tajemnice świata wyglądem przypominające moje wczesne dzieciństwo…. Postsocrealistyczne wsie, miasta i dukty, a wśród nich CZŁOWIEK.
Fot. Piotr Burzyński,
A na końcu drogi we wsi Seleziwka, rejon Owrucki, obwód Żytomierski, czekała na nas świeża strawa i ciepła chata, prysznic w saunie i gościnny kniaź, czyli dyrektor rezerwatu. Oczywiście jedliśmy w miejscowej stołówce przy 3st. C, ale kto by się tym przejmował przy soljance i schabowym, dodatkowo zakrapianej płynem bogów rozgrzewającym ciało i ducha.
Warto zobaczyć, doświadczyć i przemyśleć. Każda taka wyprawa uchyla rąbka tajemnicy świata za wschodnią granicą. Innego, ale urzekającego – I love Ukraine i na pewno tam wrócę.
Autor: Asia Pospieszyńska-Burzyńska
Zdjęcia: Piotr Burzyński