Piotr Domownik. Dusza sportowca.
Jakie były Twoje początki w off-roadzie?
Zaczynałem od eliminacji do Camel Trophy. Za pierwszym razem bez specjalnych sukcesów ale za drugim ? poszło już lepiej. Udało się dotrzeć do ścisłego finału czyli znalazłem się w pierwszej czwórce z Polski. Do dzisiaj mam stary paszport z wizą na Kalimantan. Niestety niewykorzystaną :-)
Potem, po kilku latach wróciłem do błota i zacząłem na nowo od zatapiania swojego Chevroleta Balzera w rajdach przeprawowych takich jak Żelazna czy Wertepy. Wspominam to bardzo dobrze, jako pierwszą szkołę jazdy terenowej oraz pierwsze znajomości z ludźmi o podobnym hobby. Niestety brakowało mi w tym bezpośredniej rywalizacji, porównywania wyników z godziny na godzinę. Tablicy gdzie mógłbym podejść i zobaczyć ?aha tracę 5 sek?, takiej silnej adrenaliny. Z resztą moim zdaniem w przeprawach zbyt dużo zależy od szczęścia. Jeden pechowy korzeń ukryty gdzieś w bagnie może wywrócić całą klasyfikację. Poza tym błoto, przepinanie lin, godziny spędzone nad jedną dziurą? To zdecydowanie nie dla mnie. Dlatego dość szybko zacząłem myśleć o rajdach szybkościowych. Postanowiłem zrobić licencję rajdową i przez rok ścigałem się Renault 5GTT w KJS?ach. Potem przyszedł czas na pierwszy występ w RMPST. Był to rajd Hałda w Wałbrzychu. Teraz wspominam to z przysłowiową łezką w oku. Zupełnie nie wiedziałem o co w tym chodzi, nikogo nie znałem, a mój pilot licencję zdawał na 10 minut przed rajdem. Pomiędzy OS-ami jeździliśmy na stacje benzynową bo nawet nie wiedzieliśmy ile paliwa będzie nam potrzebne. Na szczęście jakoś poszło. A potem kolejne rajdy i kolejne – złapałem bakcyla.
Dwa lata temu zdobyłeś tytuł mistrza polski w RMPST. Ale to było dwa lata temu. Jakie masz plany na przyszłość? Tą bliższą i tą dalszą?
Pytasz co chciałbym robić czy co będę robił? Moje plany niestety ograniczone są budżetem. Muszę przyznać, że pod względem sportowym sezon 2009 był dla mnie trochę stracony. Skupiłem się na budowie rajdówek T2. W nadchodzącym sezonie 2010 chciałbym wziąć udział w europejskich edycjach rajdów Baja. Ale czy się uda? Czas pokaże. A co dalej? To pytanie z jednej strony bardzo trudne a z drugiej bardzo łatwe. Dla zawodników w off-roadzie cel jest tylko jeden. Dla nas nie może być innego celu. W himalaizmie można się zastanawiać. Ktoś powie, że celem jest Mount Everest, bo jest najwyższy, a ktoś inny, że K2 bo choć jest niższy, to trudniejszy. U nas nie ma dyskusji. Dlatego wszystko co robimy, od najmniejszych rajdów na mazowieckiej łące aż do rajdów Baja na krańcach europy w taki czy inny sposób powinno nas przybliżać do Dakaru. Czy ten cel kiedyś osiągnę? Oczywiście mam taką nadzieje. Gdybym jej nie miał ? nie ścigałbym się :-)
Postawiłeś sprawę jasno. Muszę jednak zapytać o formę udziału w rajdzie. Obserwując różnych zawodników widzę dwa sposoby. Pierwszy, nazywany przeze mnie „na punka”, czyli zbieramy wszystkie siły, budujemy rajdówkę w garażu, załatwiamy formalności i stajemy na stracie. Tak postąpił Albert i jemu się udało! Drugi sposób wydaje się właściwszy. Dokładne planowanie, długotrwałe przygotowania, bardziej profesjonalna i droższa budowa samochodu powinny zapewnić sukces. Jednak tak przygotowanych polskich zespołów na Dakarze ? poza Orlenem – jeszcze nie widzieliśmy.
Staram się by w naszym teamie i warsztacie wszystko było zapięte na ostatni guzik. Jadąc na jakikolwiek rajd musze mieć pewność, że jestem do niego bardzo dobrze przygotowany. Że jestem przygotowany najlepiej jak mogę w konkretnej sytuacji. Zaczynając od samochodu, przez pudełko na śrubki, a na piciu skończywszy. Dlatego, jeśli będę jechał na Dakar ? kiedykolwiek to będzie ? będzie to wersja nr 2 czyli profesjonalnie. I dlatego też cel ten jest jeszcze trudniejszy. Oczywiście byłoby idealnie gdybyśmy to my potrafili przygotować auto na Dakar ale w tej chwili to raczej marzenie. Dlatego w grę wchodzi profesjonalnie wynajęta rajdówka z serwisem. Tylko taki układ daje realną szanse na dojechanie do mety. Albert dokonał cudu a cuda nie zdarzają się codziennie :-)
Mówisz Dakar. Czy nie sądzisz, że nazwa zobowiązuje?
Oczywiście, najlepiej by było gdyby rajd Dakar przebiegał po afrykańskiej trasie. Ale nie mamy na to wpływu. Albo się wpisujemy w jego aktualną formułę albo nie. A ja chciał bym kiedyś konkurować z najlepszymi, ścigać się tam gdzie oni i udoskonalać swoje umiejętności. A więc nie będę narzekał. Przy okazji chciałbym rozwiać mit, że Dakar w Ameryce jest droższy! Logistyka kosztuje mniej więcej tyle samo co powrót z Senagalu do Europy. Problem polega na czasie? Samochód wyjeżdża miesiąc wcześniej, a powrót jest miesiąc później. Razem to ponad trzy miesiące bez samochodu. A to rzutuje na starty w innych imprezach, na przygotowania, na wszystko.
Inną sprawą jest, że Dakar w Ameryce Południowej staje się coraz bardziej szybkościowy, a mniej pustynny. Więcej w tym WRC niż afrykańskiej przygody. Jednakże jestem pewien, że dziura szybko się wypełni. Choćby Africa Race, która zdobywa coraz większą popularność.
Jesteś jednym z pierwszych producentów samochodów T2 w Polsce. Co skłoniło Cię do zainwestowania pieniędzy w taką działalność? Czy jest na to rynek?
Czy jest na to rynek to pokaże czas. Ja mogę jedynie powiedzieć czym się kierowałem decydując się na taką inwestycję.
Przede wszystkim w końcu weszły do Polski klasy T1 i T2. Teraz już nie ma innej drogi, musi być ujednolicone konstrukcji. Nie może być innych samochodów do wyścigów w Polsce (RMPST) i innych do wyścigów za granicą. Jeśli chcemy konkurować na arenie europejskiej musimy dostosować się do panujących wymogów. Pojawia się coraz więcej polskich ambitnych zawodników, a ja chcę im dać dobry sprzęt do ścigania. Na rajd na Węgrzech pojechało 5 polskich teamów. Nie jest nas jeszcze tylu co Czechów ale szybko zmierzamy w dobrą stronę. Od dawna myślałem o wykorzystaniu mojej wiedzy i umiejętności nie tylko dla siebie ale i dla innych. Chciałbym kiedyś związać swoje życie ?zawodowe? ze sportem terenowym i uznałem, że teraz jest najlepszy moment. Lepiej być tym pierwszym, tym który tworzy rynek, a nie podąża za trendem.
Już teraz mogę się pochwalić pierwszymi sukcesami. Udało nam się podpisać umowę na wynajem naszego Pajero nowemu zespołowi Dynamic Racing Team sponsorowanemu przez Grupę Lotos. Cieszę się że za kierownicą siądzie mój znajomy jeszcze z czasów Camel Trophy ? Jarek Kazberuk. Wiem, że oddaje kierownice w dobre ręce :-)
Cały czas rozmawiamy o sporcie. A co z urlopem, z rodziną, z wyprawami?
W moim wypadku wyprawy mają zabawną stylistykę retro. Od lat z żoną i córką w wakacje przemierzamy Europę moim ukochanym VW ?ogórkiem? rocznik 75 w wersji Westfalia. Mamy w nim łóżka, kuchenkę, lodówkę, wszystkie wygody. I wtedy wystarczają mi off-road?owe odcinki między szosą, a plażą.
Text: Marcin Gerc
Foto: Archiwum P.Domownik