Królowie Traktu Pamirskiego.
Jednym z kluczowych aspektów podróżowania to napotykani ludzie. Mieszkańcy miejsc, gdzie trafiam ja lub inni podróżnicy, z którym przecinają się moje ścieżki.
Dla mnie bohaterami Pamir Higway są rowerzyści.
To oni często przez wiele tygodni samotnie lub w małych grupkach przemierzają tą szaleńczą trasę. Dystanse, jakie motocykliści pokonują w jeden dzień, rowerzystom zajmują tydzień. W skwarze i po dziurawej drodze, z góry na dół, z dołu do góry nie dają sobie odpocząć. Wokół tylko ośnieżone szczyty i pojedyncza nitka Traktu Pamirskiego.
Jest naprawdę wysoko. Najwyższa przełęcz Akbaital to 4655m npm a prowadzi do niej bynajmniej nie alpejska szosa, a dziurawy jak sito i wymyty przez strumienie stary asfalt. Do tego dochodzi wiatr i niespodziewane opady śniegu. Nawet latem!
Parę dni wcześniej miałem trudności z rozbiciem namiotu na płaskiej łące, teraz widzę jak inni ludzie – choć to może kosmici – zapamiętale pedałują w górę.
Co więcej rowery nie są lekkie, gdyż cały dobytek wiezie się ze sobą. Zapasy można uzupełnić tylko w wioskach oddalonych od siebie o dziesiątki kilometrów, co dla rowerzystów może oznaczać kilka dni jazdy.
Rowerowa wyprawa przez Pamir Higway to imponujące wyzwanie.
Szcun dla tych którzy się go podejmują.
Ja jednak pozostanę na motorze!