Dobinsons w HiLuxie – część 3cia
Zawieszenie Dobinsona jest na samochodzie już kilka miesięcy, dotychczas wszystko było ok. Teraz przyszła pora na wakacyjny wyjazd i sprawdzenie – nazwijmy to – wytrzymałości długo dystansowej.
[Część 1: Montaż, Część 2: Pierwsze wrażenia]
Jako poligon doświadczalny posłużył wyjazd na Krym (Ukraina) oraz do Rumuni (Maramuresz), razem 5 tyś km w bardzo różnych warunkach drogowych. Na takim dystansie można było sprawdzić jak „zawias” radzi sobie z ukraińskim asfaltem… chyba najbardziej dziurawym w Europie! Gdzie koleiny oraz mniejsze, większe i olbrzymie dziury są wstanie każdego doprowadzić do granicy wytrzymałości. Do tego mnóstwo szutrów a w Rumuni dodatkowo dość wymagającego off-roadu w górach. Słowem wszystko co może nas spotkać na wyprawie.
Konkluzja z wyjazdu… zawieszenie „robi”. Kurczę, naprawdę robi! Po dziurach można śmigać, koleiny – oczywiście przeszkadzają – ale nic złego się nie dzieje, a na szutrach i tarce samochód bardzo ładnie się prowadzi. Także jazda po większych nierównościach w górach daje poczucie kontroli nad samochodem i zapasu bezpieczeństwa. Oczywiście sama konstrukcja zawieszenia w Hilu (niezależny przód i resory z tyłu) uniemożliwiają jakieś ekstremalne wykrzyże ale do jazdy podróżniczo-wyprawowej całość nadaje się idealnie.
Aby nie było tak cukierkowo, zdarzyła się także usterka. Rozleciała się gumka mocowania tylnego amora. Cóż powiedzieć… prawdziwy dramat:)
Marcin