Oto jest pytanie: Majdan czy willa na wypasie
Czyli o tym jak wydać miliard euro, żyć tak żeby nie widzieć niczego, co nas otacza dopóki nie poleje się krew, jak działa logika chaosu i zbiorowe przywództwo czasu przemian i jak ma się do tego naturalne zjawisko astronomiczne.
Ze zmianą jest jak z prawdziwym głodem. Narasta długo, ale jak złapie to nie ustąpi. Owszem, po drodze zaspokajamy się niewielkimi kąskami, przegryzkami, tak żeby przetrwać, ale powoli głód się wzmaga i kiełkuje w nas prawdziwe ssanie. W końcu decydujemy się na wieloskładnikowy, pełnowartościowy posiłek. I tak jest ze zmianą, dojrzewamy do niej, nie tylko jako jednostka, ale także jako zbiorowość. Każda przemiana wymaga odwagi, pewnej determinacji i gotowości na ponoszenie konsekwencji.
Rok temu takiej dojrzałej zmianie uległ naród Ukraiński. Trochę z przypadku, trochę od niechcenia, trochę bez wyraźnego planu, spontanicznie i nastało pospolite wzburzenie. Powstał Majdan, którego atmosfera narastała, gęstniała i podlegała różnym fluktuacjom. Stając dzisiaj na Majdanie, z człowiekiem, który uczestniczył w tych wydarzeniach, który również z przypadku, spontanicznie, trwał, był…… doświadcza się zupełnie innego uczucia. Nie można przejść obojętnie, odwrócić się na pięcie czy odejść; powiedzieć, właściwie co mnie to obchodzi…… Nie, nie da się, może gdybym była jednym z wielu przechodniów, ale już nie mogę, bo przy tej opowieści otwiera się uszy i chłonie umysłem, a jej słowa wiodą nas do innego wymiaru. Trochę nierzeczywistego, trochę dla nas przypominające lata osiemdziesiąte i czas wielkich zmian dla Polski. Słowa pełne emocji dalej płyną z ust mówcy, wkoło znicze poukładane w herbie Ukrainy, mnóstwo kwiatów, w tle hotel Ukraina, a przed nim supermarket z neonami marek luksusowych. Daleko w tle, między jednym miejscem barykady a drugim, majaczy murek, na którym hołd oddajemy poległym bohaterom, tym sprzed roku…,
… bo teraz giną już ludzie na wschodzie, może za chwilę nasz przewodnik też tam pojedzie. Już gotowy, już z prywatną opaską uciskową na wypadek urwanej kończyny. Takie konsekwencje zmian, rzec by efekt motyla.
Majdan widziany przez okulary opowieści, wygląda inaczej niż tylko zwykły plac oczami zblazowanego turysty rządnego przygód w Sorry Babuszka , czyli w klubie go-go, w centrum Kijowa.
Fot. Piotr Burzyński, Kijów2.jpg
Właściwie ogrom niepokoju, frustracji i niezgody Ukraińców przestaje w ogóle dziwić po odwiedzinach innego miejsca – Medżugorie, czyli wzgórz od wieków uważanych za miejsce magiczne, gdzie mieszkają władcy Ukrainy. Przez pewien czas miejsce to zaadoptowane przez Janukowycza na swój prywatny folwark. Bogactwem tam w oczy kole, oj kole!
Fot. Piotr Burzyński, Janukowycz1.jpg
Przepych przestaje być tak bardzo widoczny jeżeli wtapia się w otoczenie, nikogo nie dziwi i nie budzi aż takiego sprzeciwu. Może czasami lekką zazdrość, ale…. No tak już jest. Złocone sedesy jednak kłują w oczy, jeżeli za bramą jest bieda i otoczenie znacznie różne od pałacowych alejek w stylu angielskim. Zwłaszcza, gdy wszyscy wiedzą, że za te złocenia zapłacili z własnych podatków, a sami nie mają co do garnka włożyć a dach wali się na głowę.
Trzeba przyznać, że Janukowycz żył jak król, a nawet cesarz. Myślę, że królowa angielska miałaby czego mu pozazdrościć, jedynie szejk, z petrodolarami na koncie, mógłby nie zadziwić się przepychem urządzenia twierdzy. Domek fiński, na podbudowie a’la wiedeński monumentalizm, z przytulnym ganeczkiem z greckiej kolumnady, wyglądającym na importowany antyczny oryginał, do tego prywatne spa i kriokomora, pokój z kortem tenisowym i ringiem bokserskim, podłogami a’la Alhambra de Granada, złotymi sedesami i wiele można by jeszcze wymieniać.
Fot. Piotr Burzyński, Janukowycz2.jpg
Tak się złożyło, że kury piały mocniej tego dnia, a zwierzęta w prywatnym zoo były nieco bardziej zaniepokojone i z przykrością muszę stwierdzić, były prezydent Ukrainy mnie zawiódł, nie miał obserwatorium astronomicznego na swoim folwarku i zaćmienie słońca przyszło nam oglądać przez trzy pary okularów przeciwsłonecznych. Ech…. Niewybaczalne rozczarowanie.
Ciekawa jest też aktualna sytuacja tego miejsca, poprzedni najemca siedzi na wygnaniu, teren niby państwowy, ale państwo się tym, podobno, nie zajmuje. Obsługuje nas samozwańczy kustosz, westalka tego miejsca, owinięty we flagę banderowca. Przybył tu prosto z Majdanu, by willę ratować przed spustoszeniem i po prostu został. Mieszka tu wraz ze swoją i dwoma innymi rodzinami, zajmując się tym miejscem. Rzec by postawa godna misjonarza. Sprzedaje bilety a dochód przeznacza na utrzymanie posiadłości. Inna sprawa, że na terenie posesji pracuje bardzo dużo ludzi, zapewniając idealny stan utrzymania posiadłości, ciężko sobie wyobrazić, ze starcza środków z biletów! Nawet Milicja tu pilnuje, ale pan przewodnik twierdzi, że nikt poza nim nie chce się tym zająć. Widać lekkie zmieszanie i nerwowość jak nasza wesoła, dociekliwa gromadka zadaje trudne pytania, ale może to tylko dziwne dla człowieka zachodu, a tutaj to normalne. W końcu spotkaliśmy patriotę, bohatera z Majdanu.
A ja tam byłam i za dwieście pięćdziesiąt hrywien wszystkie cudeńka zwiedziłam, wspomnienia ubogaciłam, ale nie byłoby tak wspaniałego wyjazdu bez cudownych rodziców, czyli podróży4x4.
Zdjęcia: Piotr Burzyński
Autor: Asia Pospieszyńska-Burzyńska