Podsumowanie szkolenia survivalowego
Minął przeszło tydzień od naszego szkolenia survivalowego! Warto więc napisać krótkie podsumowanie.
Uwaga… Uwaga… pierwszy sukces… WSZYSCY ŻYJĄ !
Uwaga… Uwaga… drugi sukces… NIKT NIE ŻAŁUJE, że pojechał.
A było tak.
Wyjazd w sobotę rano z Warszawy i szybka trasa do jury Krakowsko-Częstochowskiej do miejscowości Biskupice gdzie był nasza baza [baza, czyli zadaszenie ze spadochronu w lesie). Należy wspomnieć, że pogodna nie była wakacyjna… temperatura ok. 2-3 st C (czyli nie najgorzej) z to jakaś koszmarna wilgotność ! Generalnie było ZIMNO. Naprawdę było zimno!
W szkoleniu uczestniczyło 13 osób
Przede wszystkim dwie dzielne dziewczyny Weronika i Agnieszka
Trzech nastolatków Franek, Krzysiek i Mateusz
oraz silna grupa ośmiu super-hiper-twardych facetów J
Jurek, Michał, Marcin, Bartek, Wawrzyniec, Rafał, Marek, Tomek
Samo szkolenie trwało dwa pełnie dni i obejmowało większość praktycznych aspektów przeżycia w warunkach zagrożenia życia. I tu pierwsza uwaga. Uczyliśmy się jak przeżyć w górach, w lesie, na pustyni, słowem w warunkach jakie mogą nas spotkać… nie uczyliśmy się życia na tratwie na środku oceanu i łowienia rekinów. Co więcej, to było szkolenie „jak przeżyć i wrócić do domu” a nie jak bytować w lesie… czyli survival a nie bushcraft ! Czy nauczyliśmy się wszystkiego ? Oczywiście, że nie! Ale sądzę, że każdy zdobył porządną dawkę umiejętności które mogą się przydać.
Pierwszego dnia zaczęliśmy od teorii, od omówienia psychologii przetrwania, zachowań w sytuacjach awaryjnych, o sprzęcie jaki warto mieć w survival-kit. Oczywiście męska część uczestników poświęciła mnóstwo czasu na dyskusje jaki nóż jest najlepszy i który ma najdłuższy !
Potem było dużo zajęć praktycznych. Krzesanie ognia z pomocą krzesiwa, pozyskiwanie materiału na rozpałkę i na ognisko, budowa improwizowanego schronienia w warunkach terenowych, etc. Na koniec pierwszego dnia każdy dostał po jednej surowej rybie, którą musiał samodzielnie oprawić i upiec nad ogniskiem. Oczywiście ognisko trzeba było rozpalić i przygotować na nie dużooooo drewna.
Noc spędziliśmy we własnoręcznie budowanych szałasach.
Kolejny dzień to kolejne zadania. Filtracja wody, gotowanie wody, metody wzywania pomocy w tym budowa ogniska sygnalizacyjnego. Na koniec marsz z nawigacją do wyznaczonych punktów.
Podsumowanie:
Bardzo fajna atmosfera, dobrze prowadzone zajęcia, dużo praktycznej wiedzy… co tu dużo gadać i pisać? Było zimno, mokro i bardzo fajnie. Jestem przekonany, że jeszcze nie raz zrobimy takie szkolenie, wiec jak ktoś jest zainteresowanych nich pisze, niech da znać.
Pozdrawiam,
Marcin