Z dziećmi na bezdrożach.
Wszyscy kochamy nasze pociechy! Cieszą nas Ich uśmiechnięte buźki gdy pod choinką znajdują prezenty. Rozpiera nas rodzicielska duma gdy w miesiąc później jadą na pierwsze samodzielne zimowisko.
Wraz z nadejściem wiosny oraz Lanego Poniedziałku, odżywają wspomnienia zalanego dywanu oraz mokrej kamery video gdy chcieliśmy uwiecznić scenę wzajemnego oblewania? Już za parę tygodni nadejdzie czas planowania wakacji. Zaczną się domowe dyskusję o wyjeździe do ClubMed’u gdzie fachowo zajmą się potomstwem a my będziemy mieć trochę czasu dla siebie. Zaczniemy gorączkowo przekonywać dziadków, że dwutygodniowa opieka nad wnukami to najwspanialsza rzecz jaka może im się przydarzyć.
Większość z nas rozważając wakacyjne wyjazdy dzieli je na dwie kategorie. Pierwsza, wspólny rodzinny wyjazd z dziećmi gdzieś gdzie będzie opieka, będzie bezpiecznie, dzieci będą miały warunki do zabawy a my – dorośli – jakoś to przeżyjmy. I kategoria druga, dzieci porzucamy u dziadków, na koloniach lub obozie a sami – ewentualnie z żoną – jedziemy gdzieś daleko. Niestety taki podział generuje wiele problemów, w tym dwa zasadnicze! Trzeba wydać dwa razy więcej pieniędzy i mieć dwa razy więcej czasu! Stare powiedzenie głosi, że gdy są pieniądze to brak jest czasu, gdy jest czas z reguły brakuje pieniędzy.
Dlatego też, od wielu lat staram się łączyć miłość do rodzimy z miłością do podróżowania samochodem 4X4 (rozsądek nakazuje mi wymienić to w takiej kolejności). Do napisania niniejszego tekstu skłoniły mnie wielkorotne pytania wójostwa i znajomych dotyczące mojego rozsądku lub częściej jego braku zabierania dzieci na kilka tygodni do Tureckiego Kurdystanu czy północ Rosji.
Wiek dzieci.
Najłatwiej było by powiedzieć, że wiek dzieci nie stanowi ograniczenia. Każdy przecież słyszał o rodzinach z niemowlakami podróżującymi po świecie. Cóż, moim zdaniem ograniczenia takie jednak istnieją. Uważam, że taką granicą jest to czas gdy córka lub syn zaczynają chodzić do szkoły podstawowej ewentualnie ? minimum ? do zerówki. Innym słowy 6-7 lat. Decydując się na kilku tygodniowy wyjazd pod namiot w nieznane, bardzo ważna jest chociażby podstawowa samodzielność. To właśnie moment gdy dziecko chodzi do zerówki lub pierwszej klasy jest takim okresem. Potrafi samo się umyć, przebrać, posprzątać, etc.
Drodzy Rodzice proszę abyście nie czuli się dotknięci, wiem że Wasze dzieci bez względu na wiek wszystko to już świetnie robią, ale… decyzja należy do Was.
Cel podróży
Sądzę, że jako czytelników magazynu Wyprawy4x4 nie interesują Was wyjazdy do Ustki czy plaże Lazurowego Wybrzeża. Uogólniając nasza definicja celu wyjazdu to miejsce relatywnie daleko od cywilizacji, gdzie dotrzeć można jedynie samochodem 4×4. Wyjazd taki nieodzownie łączy się z dwoma wymaganiami; noclegami pod namiotem oraz przynajmniej kilkudniową samowystarczalnością.
Swoje doświadczenie bazuje na ostatnich 5 latach spędzania wakacji w taki sposób. ?Materiałem doświadczalnym? jest cała rodzinka – Ada, obecnie 13 lat, pierwszy Jej wyjazd to Turcja gdy miała 9 lat oraz Mateusz, którego poważne podróżowanie rozpoczęło się w wieku 7 lat wyjazdem nad Jezioro Ładoga. Oczywiście, żaden z wyjazdów nie mógł by się odbyć bez udziału mojej wspaniałej Moniki.
Jazda
Polska – choć kraj piękny – z punktu widzenia podróżnika 4×4, położona jest tak nieszczęśliwie, że wszędzie jest daleko. Dojazd w dowolne „dzikie” miejsce łączy się nieodzownie z przejechaniem kilku tysięcy kilometrów. Dlatego też komfort i bezpieczeństwo oferowane przez samochód mają znaczenie absolutnie pierwszorzędne.
Przed wszystkim dzieciom należy zapewnić przestrzeń na tylnej kanapie. Oznacza to, że w momencie pierwszego wsiadania do samochodu – jeszcze pod domem – musi być ona absolutnie pusta! Wszelkie torby ze sprzętem foto, koszyki z jedzeniem oraz lornetki muszą znaleźć inne (bezpieczne) miejsce. Rzeczą absolutnie niedopuszczalna jest kładzenie ciężkiego hi-lifta na podłodze pod Ich nogami – o ewentualnych konsekwencjach nie będę nawet pisał. Mogę wszystkim zagwarantować, że choć byśmy nie wiem jak mocno dbali o prządek ?z tyłu? już w kilka godzin od wyjazdu będzie tam pełno wszystkiego. Naszą rolą jest dbanie aby nie było tam nic ciężkiego i groźnego, np.: skrzynka Peli z notebookiem!
Dzieci posiadają niezrównaną umiejętność kruszenia ciastek, porzucania ogryzków i gubienia kawałków czekolady. Warto więc zaopatrzyć nasz samochód w pokrowce tylnych foteli. Niezbędnym minimum jest jednak położenie na podłodze porządnego worka przeznaczonego na śmieci. Naszym zadaniem będzie pilnowanie aby wszelkie odpadki trafiały do niego a nie za okno. Proszę mi wierzyć w trakcie trzech tygodni jazdy ten drobiazg przestaje być drobiazgiem.
Niemożność przewożenia jakichkolwiek pakunków na tylnej kanapie, zmusza nas do maksymalnego wykorzystania bagażnika samochodu. To z kolei powoduje, że jest on załadowany po dach. Niezbędna staje się kratka oddzielająca bagażnik od przedziału pasażerskiego. Musi to być naprawdę solidna konstrukcja, która w razie nagłego hamowania zapobiegnie zasypania naszych pociech furą bagaży.
Co należy zabrać.
Nie będę pisać o rzeczach oczywistych jak foteliki podróżne i apteczka lecz o kilku niezbędnych elementach bez których nawet najlepiej zapowiadadający się wyjazd w miejsce odległe od sklepów spowoduje poważne problemy.
Zacznijmy od czasu spędzanego w samochodzie. Gorąco polecam GameBoy?a, gra na którym potrafi zająć dziecko na kilka godzin. Bardziej zdeterminowanym polecam wykorzystanie notebooka. Mój znajomy rozwiną tę koncepcję naprawdę daleko… do środkowego tunelu zainstalował specjalną konstrukcję umożliwiającą solidne postawieni notebooka oraz zasilanie go z gniazdka zapalniczki. Jednocześnie zainwestował w dwa komplety słuchawek bezprzewodowych dzięki, którym dzieciaki mogą oglądać film z DVD bez rozpraszania kierowcy.
Już słyszę te oburzone głosy Rodziców, że narybek powinien podziwiać widoki za oknem, rozmawiać z rodzicami, czytać książki… cóż mogę odpowiedzieć? Życzę powodzenia! 9 godzin na granicy Rosyjskiej skutecznie udowadniają wyższość GameBoy?a.
Kolejną, rzeczą której nie zabranie z domu może być przyczyna wielu łez i stresu jest ulubiona przytulanka (misiek, małpka, piesek, etc). Uprzedzam jednak, że dzieci mają tendencje do skrajności. Albo nie biorą niczego, twierdząc że są już dorosłe albo pakują wszystko co mają. W obu przypadkach cierpimy my ? dorośli, albo czeka nas płacz, albo giniemy pod stertą pluszaków. Tak czy inaczej ?jeden pluszak na jedno dziecko? jest niezbędny. Polecam również, zabranie małego-taniego-prostego zestawu do zabawy w piasku. Zwykła łopatka, grabki itp. Ręczę głową, że na pierwszym biwaku nasza pociecha przybiegnie aby dać jej coś do kopania.
Oczywiście im dziecko jest starsze tym bardziej świadomie będzie zabierać rzeczy faktycznie jej potrzebne. Takie całkiem duże może nawet weźmie książkę? Kto wie?
Obozowisko
Każda droga kiedyś się kończy i trzeba rozbić obóz. W tym samym momencie następuję krytyczny moment karmienia rodziny!!! Drogi czytelniku jeśli tegoroczny wyjazd będzie pierwszym wyjazdem off-roadowym z dziećmi ? przeczytaj ten akapit dokładnie.
Jeśli sądzisz, że przez cały wyjazd utrzymasz morale załogi karmiąc ją gorącymi kubkami, puree z proszku i wojskowymi racjami żywnościowymi to jest to największy błąd jaki możesz zrobić. Musisz zmienić nastawienie. Dla Twoich dzieci i małżonki obozowisko musi być rodzajem pikniku a nie obozem przeżycia, musi być atrakcją samą w sobie a nie krótkim odpoczynkiem po walce z błotem.
Kilka – jak mniemam – praktycznych rad dotyczących ekwipunku, które umożliwią przygotowanie względnie normalnego posiłku. Koniecznie weź deskę do krojenia, nie chciałbym być w Twojej skórze jeśli żona zobaczy, że chcesz dać dzieciakom pomidory pokrojone na zderzaku samochodu. Weź normalną, porządną patelnie gwarantuje, że wcześniej czy później przyjedzie czas na robienie jajecznicy. Koniecznie pamiętaj o porządnym nożu do krojenia chleba i dużej misce do zmywania, nawet na urlopie nie uciekniesz od tego. I najważniejsze musisz mieć dużo – naprawdę dużo – gazu do gotowania. Uwierzcie na słowo to są naprawdę istotne rzeczy.
Skoro jesteśmy już na biwaku pamiętajcie o dwóch często nie docenianych elementach… rozkładanym stoliku i komplecie krzesełek. Tak, tak proszę się nie śmiać. Jedzenie w kucki lub siedząc na ziemi jest fajne przez trzy dni ale nie przez trzy tygodnie!
Co jest najgorsze?
Awaria samochodu, nie! To może być atrakcja. Ugrzęźnięcie w błocie na parę godzin, nie! Wręcz przeciwnie dla dzieciaków to świetna zabawa! Najgorsza jest deszczowa pogoda przez parę dni! Jakkolwiek śmiesznie to brzmi to właśnie deszcz ? taki przyziemny problem ? jest największym dramatem jaki może się przydarzyć (oczywiście świadomie pomijam prawdziwie dramatyczne wydarzenia jak choroba czy wypadek). Problem z deszczem jest taki, że co byśmy nie robili nasze pociechy i tak będą mokre. Jest to zupełnie nie pojęta zdolność dzieci do przemoczenia najlepszych ubrań z hiper-super GoreTex?u. Mając to na uwadze musicie jakoś sobie z tym radzić. Moja rada nr 1; kompletny sztormiak dla każdego oraz porządne kalosze ? są szanse, że jakoś to będzie. Rada nr 2; taka organizacja życia w podróży (pakowanie samochodu) oraz na biwaku aby wszelkie czynności w tym jedzenie można było robić pod dachem.
Naprawdę warto!
Po powrocie z podróży i przed rozpoczęciem kolejnej, zawsze trwa dyskusja czy był warto? Czy było dość fajnie? Kilkukrotnie zastanawialiśmy się czy jest to najwłaściwszy sposób na spędzenie 2-3 tygodni wakacji? Za każdym razem jednogłośnie dochodzimy do wniosku, że tak! Rodzina może i powinna różnorodnie spędzać czas. Należy wylegiwać się na plaży w Dębkach, należy pojechać na weekend do Zakopanego, należy wysłać dzieci na kolonie a żonę do SPA. Jednak dalekie podróże samochodem 4×4 są rodzajem przygody, którą dzieci będą wspominać zawsze! Wspólne godziny spędzone w podróży po błotnistych duktach, wspólne rozstawianie namiotu i palenie ogniska. W końcu wspólne zmaganie się z przeciwnościami losu… są to chwile, których nigdy nie będziecie żałować.
Text: Marcin Gerc
Zdjęcia: Norbert Ofmański