Global 2012 – po 10 tyś km w Afryce
Afryka zmienia się bardzo dynamicznie, na większości odcinków dróg dotychczas bitych budowane są drogi ekspresowe pokryte asfaltem. Oczywiście nadal będzie to kontynent na którym znajduje się nieograniczony dostęp do off roadu. Jednak nie będzie to już tak jak 10 lat temu, kiedy samo przejechanie Afryki było ogromnym wyzwaniem dla wytrzymałości pojazdów i kierowców. Jakieś 5 dni temu w Moyale spotkaliśmy wyprawę z Londynu. Aż do końca Etiopii nigdy jak dotychczas nie zjechali z asfaltu.
Nie wiem w jakich humorach i w jakiej kondycji dotarli do Marsabitu i dalej w Kenii. Ten odcinek drogi można uznać za najgorszy. Jedzie się tam cały czas po wielkich kamieniach, jakich u nas używa się do sypania nasypów klejowych. Ciężarówki wyrabiają w tej drodze głębokie koleiny, na których łatwo uszkodzić dyfer lub skrzynię biegów.
Ta trasa w całości z Moyale do Maralal ma około 500 kilometrów. To najbardziej wymagający odcinek na całej trasie. Drugi odcinek jaki jeszcze pozostał dziewiczy, oferuje piękne widoki na Bobaby i jazdę po naturalnych nawierzchniach. Wystające kamienie powodują drgania, musieliśmy po tych 240 czy 300 kilometrach spawać ramy w samochodach, jednak to było niczym w stosunku do tego co dzieje się na drodze Moyale Marsabit. Zresztą ten odcinek można ominąć wybierając drogę asfaltową.
Także główne drogi stają się gładkie, czasem szybsze czasem wolniejsze kiedy na drodze jest dużo zwierząt i ludzi jak jest to w Etiopii. Jazda wzdłuż kontynentu trasą wschodnią, nie jest już wyzwaniem. Ogranicza nas jedynie czas i pieniądze. Jeśli chcemy znaleźć kurz, piach, kamienie, wystarczy skręcić z głównej drogi. Większość pozostałych tras nie jest utwardzona.
My wybraliśmy np. drogę nad Jezioro Turkana. Wspaniała widokowo, fascynująca offroadowo, oferuje głęboki Feszfesz, kamienie, rockcrawling, głęboki piach i trudności nawigacyjne. Powrót do Marsabitu można zaplanować kilkoma drogami, jedna z nich oferuje warunki wręcz przeprawowe, konieczne jest wielokrotne przekraczanie wyschniętej rzeki. Na wulkanicznym żwirze nasze AT’eki zniknęły w oszałamiającym tempie. Zalecamy jazdę z włączonym napędem na 4 koła cały czas na drogach szutrowych i kamienistych. Wydaje się że nic się nie dzieje, jednak obciążone samochody pchane tylko jedną osią wyrywają kawałki gumy a głębokość bieżnika zmienia się w oczach.
Podsumowanie Globall po 10 tysiącach kilometrów to uszkodzone od drgań karoserie wszystkich pojazdów. Miejsca ukryte przez blacharzy pod grubą warstwą szpachli, jeśli są skorodowane natychmiast ujawniają swoje prawdziwe oblicze. Nieroztropne pakowanie na dach zbyt dużych ilości kilogramów masakruje słupki, dachy i elementy bagażników. Ułamany wsornik napinacza paska napędzającego kompresor, zatarty drugi kompresor, uszkodzony zaworek w pompie wtryskowej 200TDi w Land Roverze, problemy ze szczelnością baków paliwa, rozkręcające się wały, cybanty resorów.
Ostatnio naprawialiśmy
– zerwane mocowanie mostu w Trupku (Daihatsu Rocky) – dużo spawania z akumulatorów, dorabianie śrub i mocowań, w ruch poszła także sprężarka i szlifierka na sprężone powietrze. Na szczęście wtedy jeszcze działały nam kompresory.
– wykonaliśmy nową instalację paliwową w Trupku – stary bak kompletnie się rozszczelnił. Użyliśmy do tego celu 60 litrowego zbiornika na wodę, różnych rurek i złączek jakie posiadamy w naszym warsztacie.
– kompletny przegląd instalacji paliwowej w disco – wyjęcie baku, smoka, kontrola wszystkich przewodów, w końcu wyjęcie zacinającego się zaworu odcięcia paliwa z pompy wtryskowej.
– od drgań padły nam dwa akumulatory
– w disco spawaliśmy w wielu miejscach karoserię – pękły słupki przednie zarówno w dolnym jak i górnym punkcie mocowania oddzieliły się od karoserii. Trzeba było wyjąć szybę, zdemontować wiele elementów wyposażenia.
– zatarł nam się jeden z kompresorów, nie uzupełniliśmy na czas oleju (w dwóch samochodach mamy zainstalowane sprężarki klimatyzacji jako wysoko wydajne kompresory powietrza wraz z butlami i instalacją pozwalającą na korzystanie z kluczy pneumatycznych, szlifierek, używamy ich do pompowania piłek, opon i przedmuchiwania filtrów. Bardzo przydały się do czyszczenia wnętrza samochodów z Feszfeszu. W drugim urwal się pasek, nie możemy dostac tak malego a to już drugi raz i nasz zapas się wyczerpał.
Większość tych prac wykonujemy samodzielnie, na pustyni lub przy drodze, ewentualnie wieczorem na Campie. Spawanie Dyskoteki powierzyliśmy warsztatowi w Moyale, zwykle zajmującemu się spawaniem bram i płotów.
Text i zdjecia: Bartek Suder [Global 2012]