Jelcz – HINDUKUSZ 1971
Pozwalam sobie na zamieszczeni artykułu pana Wojciecha Połomskiego ze strony dotyczącej historii i pojazdom z Jelczańskich Zakładów Samochodowych JELCZ. Jestem przekonany, że każdy pasjonat podróżowania z zaciekawieniem i łezką w oku wspomni tamte pionierskie czasy. Marcin
W lipcu 1971 roku wyruszyła z Jelcza wyprawa wysokogórska „Hindukusz ’71”. Celem wyprawy było 800 kilometrowe pasmo górskie Hindukusz w Afganistanie. Wyprawę zorganizował Polski Klub Wysokogórski. Wzięły w niej udział dwie grupy alpinistów: krakowska pod kierownictwem Stanisława Bienia i wrocławska pod kierownictwem Jerzego Wojnarowicza. W trasę liczącą około 30 tysięcy kilometrów wyruszono seryjnym Jelczem 315 EM. W samochodzie zmieniono układ ssania, aby był on sprawny w warunkach dużego zapylenia, zainstalowano dodatkową wentylację i dodatkowy daszek tropikalny nad kabiną kierowcy, okratowano reflektory. Na skrzyni ładunkowej zamontowano siedzenia autobusowe dla 10 pasażerów. Wszystkie ważniejsze mechanizmy samochodu wyposażono w czujniki przekazujące wskazania temperatury, będącej funkcją obrotów, wysokości, oporów wewnętrznych i temperatury otoczenia. Wszystkie dane o pracy mechanizmów, odczytywane były ze wskaźników umieszczonych na specjalnej tablicy w kabinie kierowcy. W charakterze kierowcy doświadczalnego, samochód prowadził kierownik jelczańskiej sekcji prób i badań inż. Tadeusz Barbacki, towarzyszył mu w charakterze zmiennika i mechanika pracownik WSK Mielec Paweł Taraszkiewicz. Program wyprawy, który został w całości zrealizowany, przewidywał min. eksplorację doliny Mszan i doliny Panja, zdobycie szczytu Rachzom-Zem (6700m n.p.m) oraz czterech innych szczytów nie zaznaczonych na mapach, a ponadto penetrację doliny Urgent i zdobycie szczytu o tej samej nazwie (7100m n.p.m.). Trasa wyprawy wiodła przez Czechosłowację, Węgry, Jugosławię, Bułgarię, Turcję i Iran, również przez wzniesienia dochodzące do 4000 m n.p.m., praktycznie przez wszystkie strefy klimatyczne, od tropików Bliskiego Wschodu po wieczne śniegi Gór Hindukszu. Oto kilka cytatów opisujących tą wyprawę, którą w swoich listach do „Głosu Jelcza” opisywał inż. Tadeusz Barbacki.
„Dzienne przebiegi- około 400km. Górskie trasy w Turcji są tego typu, że w Polsce nie wyobrażamy ich sobie. Jugosławia, o której górskich trasach krążą u nas legendy to fraszka. Różnice wzniesień dochodzą do 2000 m, prawie cały czas oznakowanie 10 procentowe. Samochód musi jechać cały czas na drugim biegu, zjazdy bardzo trudne, wymagające czasami cofania na zakrętach. Nasz Jelcz 315 EM spisuje się bardzo dobrze, z tym, że są kłopoty z włączaniem II biegu w górach i trwałością hamulca górskiego. Średnie zużycie paliwa- około 35 litrów na 100 kilometrów.
„ Na trasie Trabzon-Gumushane pierwsza próba górska naszego Jelcza ( od 0 do 2000m n.p.m.)przełęcz- jazda cały czas na biegu II, miejscami bieg I. Droga górska, same serpentyny, tłuczeń. Temperatura otoczenia +32’C. Silnik pracuje bez zarzutu, podjazd non stop 2 godziny.
„ Jazda na trasie Herat-Kandahar-Kabul. Odcinek dla nas najgorszy. Temperatura na pustyni Herat-Kandahar +43’C. Miejscowe burze piaskowe. Jazda miejscami w dzień na światłach, czarno od piasku lotnego, nawierzchnia doskonała. Jelcz spisuje się dobrze, tylko skrzynia biegów wykazuje stałe przegrzanie +105’C.”
Wyprawę zakończono w październiku 1971 roku. Wyprawa ta była sprawdzianem walorów jelczańskiego samochodu w krańcowo trudnych warunkach drogowych. Jelcz 315 EM zniósł ją bardzo dobrze.