Przez Mauretanię – kierunek Mali część III
Tutaj znajdziecie wcześniejsze części opowieści pierwszą i drugą.
Z czym Ci się kojarzy warsztat samochodowy? Z kanałem? Z podnośnikiem? Z profesjonalnym zestawem narzędzi? W Mauretanii wystrój „wnętrza” polecanego warsztatu może jednak zaskoczyć. Choćby dlatego, że nie ma tego „wnętrza”. Części remontowanych silników leżą w piasku. Obsługa cieszy się jak dzieci, kiedy w prezencie dostają młotek. Tak – trafiliśmy do jednego z prężniej działających warsztatów o profilu blacharsko-lakierniczo-mechanicznym w Kifie.
Z czym Ci się kojarzy warsztat blacharsko-lakierniczy? Z kolejką? Długim czasem oczekiwania? Ha! W Mauretanii zajmą się Tobą od ręki. Możesz zaczekać pod daszkiem z kartonu i folii, obsługa rozpali węgiel drzewny i przygotuje herbatę. W ciągu pierwszej godziny będą się z Tobą oswajać, a w drugiej godzinie, przy użyciu swoich telefonów wyślą rodzinie zdjęcia bladej twarzy, która do nich trafiła.
W panującym upale ciężko wysiedzieć pod daszkiem, więc wybraliśmy się na miejscowy targ. Nie odważyłem się tam wyjąć aparatu. Nogi w sandałach grzęzły w szarym kurzu. W śmieciach pochodzenia roślinnego można było bez problemu wypatrzeć elementy zwierzęce – np. wielbłądzie ogony ucięte u nasady. Lodówki w sklepach co jakiś czas są włączane do prądu (agregatu) ale na stoisku mięsnym nie słyszano o chłodziarce. Obdarte ze skóry owce? wiszą ukrzyżowane na deskach. W czasie przejazdu przez Mauretanię unikałem mięsnych potraw…
Po chwili żałowałem, że aparat podróżował zamknięty w torbie na ramieniu. Kiedy wyjąłem go na peryferiach miasta ludzie zbiegali się przed obiektyw. Powtarzałem grupowe ujęcia bo np. właśnie przejeżdżała dwukółka z osiołkiem, której właściciel zapragnął znaleźć się w kadrze.
Wieczorem nocujemy na campingu i zacieramy ręce na myśl o czekającym nas wjeździe do Mali.
Text: Piotr Menducki, fot. Paweł Jankowski i Piotr Menducki
Blog wyprawy: http://blog.kamyk.pl