Iza i Kamil – wokół globu!
Po zamieszczeniu tej notatki nie mogłem się postrzymać przed kontaktem z Izą i Kamielm. Oto wywiad jaki udąło mi się z Nimi przeprowadzić.
– Co było przyczyną zerwania z „normalnym życiem” i podjęcia się tak niezwykłego wyzwania – 3 lata w podróży! Szacun!
K: Przyczyna była całkiem prosta, powrót do Polski. A czemu by, nie wrócić drogą lądową i w dodatku na motorze. Zatem kupiliśmy używany motor, rzuciliśmy pracę i tak właśnie ruszyliśmy…Nie planowaliśmy być w drodze aż 3 lata, początkowo miał to być tylko ponad rok, ale wiadomo plany w podróży zmieniają się dosyć szybko. Pozytywnie zaskakujące jest to, ile spotykamy ludzi w drodze podróżujących w podobny sposób.
– Nie mogę nie zadać tego pytania. Oboje pracowaliście w Singapurze – czym się zajmowaliście.
K: Iza pracowała w handlu zagranicznym, a ja w bankowości korporacyjnej. Bardzo ciekawe miejsce do mieszkania. Tylko po pewnym czasie chcąc czy nie chcąc stajesz się pracoholikiem. Praca i pieniądze dla większości chińczyków jest religią.
– Piszecie, że życie w podróży jest tanie, wymaga jednak pewnych nakładów. Czy robicie to z wcześniejszych oszczędności czy podejmujecie się jakiś prac w trakcie wyprawy?
K: Życie w podróży może być tanie, a też nie musi. To wszystko zależy od sposobu podróżowania. My dotychczas finansowaliśmy podróż z własnych oszczędności, teraz już częściowo ciągniemy ze środków ze sprzedaży naszego mieszkania. Podróżujemy na dość niskim budżecie, średnio 35usd/dzień/dwie osoby (spanie, jedzenie, paliwo), nie wliczając w to oczywiście kosztu wiz, zakupu opon i transportu Afri przez oceany. W większości krajów taki budżet jest bardzo realny, no może poza Dubajem, Chile, Brazylią i Australią. Jednak po części trzeba się przyzwyczaić do bycia tzw. cyganem.
– Na swoim blogu wspominacie o Kindze Choszcz. Powiedzcie coś więcej. Poznaliście ją? Czy to jej podróż była inspiracją do Waszej?
I: Kingi niestety nie udało mi się poznać osobiście. Jej podróże napewno w jakiś sposób były dla mnie inspiracją. Mając $500 w kieszeni rzuciła wszystko i wyruszyła w świat. Podróżowała w sposób autentyczny. Nie tak jak w tych czasach robi to większość backpakersów, jeżdżąc od jednego wypasionego hostelu do drugiego, zaliczając jedną atrakcję po drugiej.
– Czy ostatecznie udało Wam się pracować jako woluntariusze w Ghanie?
I: Ostatecznie nie podjęłam się wolontariatu w Ghanie z dwóch przyczyn, okres na jaki mogliśmy importować legalnie motory do Ghany był tylko dwutygodniowy, a druga to będąc w Afryce prawie przez rok zrozumiałam jak działają te wszystkie organizacje humanitarne i o co w tym wszystkim chodzi. Zachód nie pomoże Afryce, Afryka musi sobie sama pomóc. W każdym bądz razie udało mi się odwiedzić małe miasteczko rybackie na wybrzeżu Ghany, gdzie Kinga spędziła ostatnie dni swojego życia i poznać Malaikę. Tam też zaczęłam się źle czuć i jak się później okazało była to malaria.
– Czy z perspektywy przeszło 3 lat podróży wybór środka lokomocji był właściwy?
I: Taaaakkk! Nie wyobrażamy sobie innego środka lokomocji niż motory. Nie jest się zamkniętym w pudełku tak jak w czterokołowcu, więc nie ma żadnej sztucznej bariery w odbiorze świata. Pewnie rower też byłby właściwym środkiem, ale chyba jesteśmy zbyt leniwi. Czasem dużo bym dała, żeby nie marznąć albo nie moknąć, bo nie ma nic bardziej nie przyjemnego niż poranne nakładanie mokrych skarpetek po raz 5ty w tygodniu☹Motor pozwala na zjechanie z głównych szlaków turystycznych i zobaczenie takich miejsc jakich już niewiele na świecie.
– A jeśli ponownie decydowali byście się na motocykl to ponownie była by to Africa Twin?
K: W zasadzie sprzęt jest zupełnie nie ważny, chyba każdy z podróżujących dochodzi do takiego wniosku po pewnym czasie będąc w drodze. Przed rozpoczęciem podróży czytając różne bzdety na forach o sprzęcie, co powinno się mieć, co nie, można wręcz oszaleć. Afryka Twin napewno jest motorkiem nie do zajechania. Idealny dla dwóch osób. Ponad 130 tys. km nawiniętych na dwa kółka i ani razu silnik nie był rozbierany. Co prawda teraz już pali dużo oleju, więc czas najwyższy. Z perspektywy czasu wybrałbym coś innego, lżejszego i pozwalającego mi bardziej się wtopić w tłum. Nawet teraz kusi zamienić na coś innego, lecz mam do Afri sentyment i dojadę na niej do końca trasy. Od Togo jedziemy na dwóch motorach. Iza stwierdziła że się nudzi na tylnym siedzeniu, więc przesiadła się na swoją maszynę. Do Maroka dojechała na małym chińskim 125cc o nazwie „Access”, Amerykę Południową przejechała „Brosem”, Honda endurak 150cc, a w Australii kupiła Yamaszkę XT250cc. Lekkie motorki i nie rzucające się w oczy. I jest teraz zdecydowanie lepiej dla nas obydwu!
– Iza, Ty jesteś odpowiedzialna za fotografie w podróży (Są świetne! Gratuluję!). Jakiego sprzętu używasz?
I: Dzięki☺Używam body Canona 50d, a do tego mam zestaw 3 szkieł. Moje ulubione to 10-22 f/3,5-4,5 i 24-105f/4L
– Czy fotografowanie ludzi – często w egzotycznych krajach – jest trudne? Jak Oni się do tego odnoszą? Pytasz ich o zgodę?
I:. Fotografowanie ludzi strasznie mnie jara. Uwielbiam ich egzotyczne twarze. Jeżeli jest to tradycyjna portretówka zawsze pytam się o zgodę. Zwykle ludzie się zgadzają i są przyjemnie nastawieni do mnie, jednak czasem chcą pieniądze lub jakieś prezenty, bo tak są przyzwyczajeni przez zagranicznych turystów. Osobiście wolę nie pozowane ujęcia, są one dużo ciekawsze i mają więcej do przekazania. W niektórych krajach ludzie nie akceptują zdjęć. Uważają, że one zabierają z nich dusze. Szanuję to☺
– Jak sami piszecie, wasze wyposażenie jest ograniczone do minimum – jedne spodnie, jeden T-shirt. Nie podajecie się – widać to wystarcza do podróży, tak? Czego brakuje Wam najbardziej?
K: Teraz jako, że mamy dwa motory, możemy trochę więcej rzeczy zabrać. Są to aż 2 t-shirty, 1 spodenki, 1 wind stoper, 2 pary spodnii, skarpety …☺ Człowiek tak naprawdę szybko się przyzwyczaja do tego minimum i zupełnie to wystarcza. Czego nam brakuje najbardziej? Hhhmmmm, napewno bliskich, schaboszczaka z zasmażaną kapustą, wyjść do kina i Polskiej zimy.
– Trzy lata w trasie!!! Przeszło 1000 noclegów. Z pewnością spaliście wszędzie☺ Ile z nich było “pod namiotem”.
K: Wszędzie to jeszcze nie. Zostało więzienie, a była taka opcja w Boliwii. Myślę, że ok. 700 nocy spędziliśmy pod namiotem. Lubimy spać w buszu, nie ma nic piękniejszego niż zachody słońca, miliony gwiazd, odgłosy lasu i ognicho. Zwykle takie spanie w namiocie jest dużo lepsze niż mały, śmierdzący pokój z chmarą komarów w hotelu.
– Pytanie ogólne: Azja, Afryka, Ameryka teraz Australia. Gdzie było najciekawiej/najfajniej? Na który kontynent (a może do konkretnego państwa) chcieli byście szczególnie wrócić?
I: Zdecydowanie najciekawiej było w krajach takich jak Mongolia, Pakistan, Japonia, Jemen, Kongo, Liberia, Czad czy też w nieziemsko pięknej Namibii. Ameryka Południowa była też mega piękna. Kultura latynoska to niesamowita gościnność i ciągłe fiesty. Andy nas powaliły swoim ogromem. Najbardziej pociągaja nas miejsca mało dostępne. Żywe, chaotyczne i brudne. Są one autentyczne i dostarczają adrenaliny. Mamy nadzieję, że właśnie Papua Nowa Gwinea tego nam dostarczy, bo po Australii trochę tego nam brakuje. A gdzie chcielibyśmy wrócić? Jest kilka takich miejsc… chyba najszybciej jednak do Afryki.
– Czy z wjazdem na motocyklu do Chin był dużym problemem?
K: Generalnie, aby wjechać do Chin motorem trzeba użyć agenta, który załatwi wszelkie papiery i będzie nas eskortował przez Chiny. Kiedyś był możliwy wjazd samemu, teraz raczej się to nie uda. W naszym przypadku wyglądało to tak, iż miesiąc wcześniej przed planowanym wjazdem dostaliśmy maila od naszego agenta w Chinach z informacją, „iż w tym roku jest niemozliwe, żeby wjechać do Chin. Zamieszki w Kaszgarze, rząd zamknął granice i przestał wydawać pozwolenia. Mamy wrócić w następnym roku”. Nie zamirzaliśmy wracać w następnym roku, bo byliśmy wtedy już w Kirgizji i bardzo nam zależało, aby wjechać do Pakistanu od strony Chin. Nie poddaliśmy się i dalej uderzaliśmy w sprawie wjazdu do naszego agenta. I wjechaliśmy. Nie mieliśmy żadnych pozwoleń, bo w tym okresie nie wydawali już pozwoleń na wjazd. Na granicy mieliśmy władować Afrykę na tył pickup’a, tak żeby celnicy widzieli (taki był układ) i w ten sposób przetransportować ją do granicy z Pakistanem. Ale pózniej okazało się, że od granicy mogliśmy jechać na motorze oczywiście eksortowani przez agenta. Także nam się udało wtedy wjechać. W żaden sposób wjazd do Chin nie jest trudny. Wymaga trochę czasu i gotówki. Ale warto, bo Karakoram Highway jest jednym z piękniejszych miejsc na świecie ☺
– Gdybyście mieli przywołać trzy “przygody” które zapamiętaliście najlepiej:
najbardziej wzruszającą
najbardziej niebezpieczna
najzabawniejsza
I: Przygód tak naprawdę mieliśmy dziesiątki czy nawet setki. Są takie, które bardziej lub mniej zapamiętaliśmy. Nie mamy tych z „najlepiej” ☹. Zatem z bardziej wzruszających było napewno niesamowite powitanie ze „zmrożoną żołądkową” przez polskich misjonarzy w sercu afrykańskiej dżungli Republiki Środkowo-Afrykańskiej. Napewno wzruszający był też moment wypływu katamaranem z mariny na Wyspach Kanaryjskich w rytmach głośnej muzy Buddha Bar. Spokojne wody, ciekawe widoczki, winko, tak właśnie zaczął się początek naszego transatlantyckiego jachtostopu. I ostatnie to nasze kilkudniowe lotniczego safari podczas pobytu w Australii z udziałem Kamila jako pilota. Widok Australii z lotu ptaka oraz lądowania na opuszczonych lotniskach w outbacku, gotowanie i spanie pod skrzydłami było niezapomnianym, wzruszającym przeżyciem. Z przygód bardziej niebezpiecznych to napewno spotkanie „oko w oko” z lwami w Ugandzie. Wjechaliśmy do jednego z parków narodowych, gdzie nie powinniśmy raczej być na motorze i podziwialiśmy lwy z siodła Afri, dosłownie z odległości mniej niż 10 metrów. Skończyło się dobrze, ale napewno mogło się skończyć inaczej. Bedąc w trasie tak długo, inaczej postrzega się niebezpieczeństwa, jest naprawdę mało takich miejsc. Wręcz na siłę się ich szuka. Nie wystarczą juz ładne widoczki☺ Mówi się, że Afryka i Ameryka Południowa jest niebezpieczna. Osobiście bardziej boję się miast europejskich niż w/w kontynentów. Z bardziej zabawniejszych przygód to wizyta z chińczykiem Izy u mechanika z niedokręconą śrubką☺. Także rozmowy z tubylcami są mega zabawne, np. jak ta w Angoli „Tyle czasu razem na motorze i nie macie dzieci” – mówi zdumiony tubylec, nie mogąc wręcz w to uwierzyć. „Ale ty przecież ją ciągniesz na siłę na tym motorze, ona chce w domu siedzieć”.
Na kiedy planujecie powrót do Polski?
K: Koniec 2011/Początek 2012☺
Text i Zdjęcia: Iza i Kamil Gamański
Więcej info na: www.singapore2poland.com