Smutno. Off-Road Show 2017.
Jak co roku w listopadzie w Warszawie odbyły się targi Off-Road Show, niestety tym razem ciężko jest ich bronić i nie dostrzegać marności.
Off-Road Show od początku istnienia miało ambicje być hucznym zakończeniem sezonu terenowego. Miejscem spotkania miłośników jazdy terenowej, motorsportu i wypraw samochodowych z tymi, którzy sprzedają, budują i serwisują terenówki. Niestety w tym roku zabrakło tego wszystkiego.
Dobre targi to samonapędzający się mechanizm, gdzie tłumy zwiedzających przyciąga możliwość zobaczenia, wszystkiego co oferuje rynek. Z drugiej strony, Ci którzy żyją z off-roadu, widząc tłumy zwiedzających z przyjemnością płacą wpisowe i pokazują wszystko co mają najlepszego.
Od wielu lat jestem orędownikiem idei naszych lokalnych, polskich targów off-roadowych. Uważam, że Polacy nie gęsi i swój język mają! Możemy podziwiać Bad-Kissingen, ale możemy także mieć własne, być może trochę mniejsze, trochę skromniejsze, ale mimo to udane i z rozmachem.
W ubiegłych latach namawiałem słowem i pismem kolegów prowadzących biznesy terenowe, aby się wystawiali i wspierali targową inicjatywę. I choć nie znałem oficjalnych kosztów uczestnictwa to uważałem, że powinni wspierać rozwój rodzimego rynku.
Równocześnie broniłem samych targów Off-Road Show przed malkontentami i narzekaczami, którzy ciągle dostrzegali tylko to co złe, nie doceniając tego co fajne. [tu i tu ]. Byłem nawet w jury wybierającym najciekawsze konstrukcje, najładnisze stoiska, etc. Nie koniec tego. Wraz z Terenowo.pl któregoś roku postawiliśmy własne stoisko.
Niestety w tym roku także mój wrodzony optymizm odpłynął.
Niestety coś nie działa. Już wcześniej pojawiły się pierwsze symptomy problemów – oczywiście malkontenci stwierdzą, że problemy były wcześniej a nawet od samego początku – jednak moim zdaniem dopiero teraz coś się załamało.
Oczywiście należy docenić obecność tradycyjnych wystawców m.in. Akadema4x4, Britsih Garage, 4x4Team, LCAC/Toyota oraz dziesiątek prywatnych terenówek, które zagościły na targach. Nie twierdzę, że nie dostrzegam Mitsubishi, klubu Mercedesa, Off Road Rescue Team, a nawet Rajdów4x4, które pokazały pełną paletę produktów ARB. Super. Problem w tym, że wszystko to, to zdecydowanie za mało, aby przyciągnąć publikę a brak publiki zabija targi. I nawet wielkie stoisko Stellera, z Arctic Truckiem na 35 calowych kołach nie spowoduje cudów.
Dlaczego tak się dzieje?
Moim zdaniem, w przypadku Off-Road Show wspomniany na początku mechanizm spirali zaczął się kręcić w przeciwną stronę.
Coraz bardziej hermetyczne i koleżeńskie targi, coraz bardziej oderwana od codziennych potrzeb klientów oferta skutkuję coraz mniejszą ilością zwiedzających. To oznacza coraz mniej wystawców, a Ci którzy są złorzeczą, że spotkali tylko kolegów a nie potencjalnych klientów. Zwiedzający kolejny rok widzą to samo tylko, że mniejsze i bardziej przaśne. Ci sami wystawcy z tym samym sprzętem i brak dużych graczy.
Co gorsza widać odpływ dotychczasowych wystawców, którzy byli w ubiegłych latach, ale nie widzą sensu powtórnego udziału.
Jeśli targi Off-Road Show mają przetrwać, muszą przejść poważny reset, odrodzić się w nowej odsłonie i z nową energią.
W tej formule nie przetrwają.
Marcin